Nie! dopingowi wśród amatorów.
Witajcie
Ponieważ jakiś czas temu, zupełnie przypadkiem, chociaż
uważam, że o takie w życiu trudno, a jednak, natrafiłam na krótką wypowiedź lekarza sportowego na temat problemu jakim bez wątpienia jest doping wśród
sportowców. Doping, który okazuje się, nie dotyczy już tylko osób zawodowo
związanych ze sportem, a sporej ilości zwyczajnych amatorów. Nasze ambicję rosną. Kiedyś biegało się maratony,
dzisiaj dochodzą triathlony i wymagania wobec siebie wciąż rosną. Czy warto
jednak w tym wszystkim, sięgać po środki niedozwolone, aby odnieść „sukces”…?
W zasadzie odpowiedź każdy musi znaleźć w sobie... Dla mnie
ktoś, kto ucieka do takich środków, aby polepszyć np. swoją siłę mięśniową, wydolność
jest nie tylko Wielkim Przegranym, ale również Ogromnym Tchórzem. Nie mam ani w
zwyczaju, ani nie mam żadnego prawa, aby
oceniać kogokolwiek. W końcu nasze wybory są często skomplikowane i złożone. Jednak
nie znajduję żadnego usprawiedliwienia, aby wybierać taką drogę na skróty…
Doping był, jest i będzie, i tutaj nie ma się co łudzić, że
ten problem przestanie kiedykolwiek istnieć. Wstukując w wyszukiwarkę słowa
kluczowe, bez większego problemu można przebierać w środkach. Mało tego nawet
środki tzw. ”bezpieczne”, często przez wielu kupowane, okazuje się, że w swoim składzie zawierają substancję niedozwolone.
W tym również niektóre leki przepisane przez lekarza również mogą w swoim
składzie zawierać substancje dopingujące. Lekarze nie są zobowiązani do
znajomości regulacji antydopingowych. Warto zatem mieć i tego świadomość.
Przyznam się szczerze, że prześledziłam kilka for
internetowych, aby wgłębić się w temat bardziej. Nie brakuję w nich stwierdzeń,
które brzmią miej więcej w tym stylu: ‘’jeśli znajdziesz się między wronami
zaczynasz krakać jak i one, albo wypadasz z interesu’’, „są rzeczy, których „na
trzeźwo” się nie osiąga”, itd., itd. Powodów dla których amatorzy sięgają po
środki zabronione w celu polepszenia swojej wydolności jest cała masa.
Najbardziej bzdurny moim zdaniem brzmi: chęć zaimponowania znajomym wynikami. Ciekawe, czy myśli się
tutaj o tej drugiej, gorszej stronie medalu…
Bieganie, kolarstwo, kulturystyka, to tylko trzy dyscypliny,
gdzie najczęściej wykrywa się środki niedozwolone. O ile w sporcie zawodowym, zawodnicy są poddawani
testom antydopingowym bardzo często i systematycznie, nawet w życiu prywatnym.
W sportach amatorskich już rzadko, bo są to procedury zbyt kosztowne.
Na siłowni od razu można się zorientować kto się
koksuję... Rzeźba, którą fanatycy dopingu sobie hodują nie wygląda ani ładnie, ani
zdrowo. Wręcz przeciwnie. Nie myśląc już nawet co te szkodliwe substancję
czynią z zdrowiem takiej osoby. Dzisiaj może zostaje osiągany chorobliwy cel,
ale za jakiś czas forma przekształci się w zupełny jej brak.
Sport w czystej postaci, rywalizacja i osiągnięcia nie podparte żadną, poza treningową pracą jest czymś pięknym. Nie wyobrażam sobie, aby przekraczać jakąkolwiek metę ze świadomością, że mój wyczyn nie jest oparty tylko i wyłącznie na mojej ciężkiej pracy. Wszystkich zachęcam, aby czerpać ze sportu to co najlepsze i móc cieszyć się swoją zdrową formą i kondycją jak najdłużej.
Pozdrawiam, Ania :)
Komentarze
Prześlij komentarz