Cukrzyca - zdążyć przed powikłaniami.

Witajcie,
Być może teraz zaczynasz czytać mój nowy artykuł i być może pomyślisz… i tak naprawdę nie wiem, co pomyślisz. Na pewno wiem, że to co myślimy, ma ogromny wpływ na to, jak wygląda nasza życiowa droga. Ja teraz zapewne pokonuję swoje kilometry, na kolejnej połówce tegorocznego półmaratonu. Nie wiem jak mi pójdzie, bo niestety nie mam tej zdolności, jak nikt zresztą, aby jednocześnie biec i relacjonować w artykule swoje myśli. Wiem na pewno z obecnego punktu widzenia, że podczas zmagań jakie każdy startujący zawodnik podejmuje, myśli przewijają się różne. Począwszy od tych dobrych, po te gorsze. Relację po biegu zdam na pewno niebawem na swoim blogu, a dzisiaj? W dzisiejszym wpisie zostaję dalej przy powikłaniach cukrzycowych, bo te w ostatnim czasie są mi jakoś bliższe…


Pytanie jakie sobie teraz zadaję, brzmi następująco – Po co wchodzisz w temat, który tak naprawdę nie podnosi cię na duchu? Przecież zwłaszcza teraz, kiedy sama przechodzę przez kryzys, powikłania bardziej mnie pogrążają w nim, niż podnoszą na duchu.  Może po to, abym zrozumiała, że zawsze może być gorzej i ponownie doceniła pewne wartości, jakie obecnie mam? Nie wiem dlaczego, ale w ostatnim czasie powikłania cukrzycowe są mi bardziej bliskie niż zazwyczaj i stąd taka myśl…

Cukrzyca, jak każdy cukrzyk wie, nie boli przez lata. Nie oznacza to jednak, że jeżeli nie boli, to należy sobie ją tak oto lekceważyć. Skoro mamy świadomość, że jest, zostaliśmy zdiagnozowani, otrzymaliśmy narzędzia, pewien poziom edukacji itd., tzn., że od teraz to wszystko ma nam służyć i pomagać żyć jak dotąd. Wszystko to nie jest dodatkowym bagażem, a naszym warsztatem, który z godziny na godzinę, z dnia na dzień, z tygodnia na tydzień będzie lepszy, sprawniejszy i bardziej dojrzały… No tak…, tak powinno być, a jak jest w praktyce?

W praktyce bywa różnie, raz nasza motywacja sensownego życia z cukrzycą jest lepsza, raz gorsza, a czasami nie ma jej wcale. Często bywa tak, co sama wielokrotnie doświadczałam, że przed hospitalizacją motywacji nie mamy, kładziemy się na oddział, uzyskujemy motywację, myślimy, że damy radę, czujemy moc. Wracamy do domu i motywacja niestety spada, albo jest z nią dużo gorzej niż wcześniej. Ja dzisiaj nie mam już problemów, jeśli chodzi o motywację postępowania z cukrzycą. W chwili obecnej nie mam, ale dawniej miałam straszne problemy z jej utrzymaniem. Powtarzałam schemat, brak motywacji – motywacja – i znowu spadek motywacji. Nigdy wtedy, ani razu nie zastanowiłam się, czym to było powodowane;  jak zwał się moment, co w nim było, że zaczynałam czuć moją motywację do życia w zgodzie z cukrzycą. Nigdy nie udawało mi się zapamiętać tego momentu, więc tym bardziej przypomnieć jak i kiedy to następowało. Ten moment jest bardzo ważny, tym ważniejszy kiedy czujemy, że motywacja spada. W chwili kiedy sobie to uświadomiłam, zaczęłam przywoływać te momenty, zaczynałam na nowo otaczać się myślami, uczuciami, pragnieniami, które powodowały, że znowu mi się chce. Dzisiaj robię podobnie, choć z życiem bywa dużo trudniej, bo nie zawsze sprawy zależą wyłącznie od nas. 

Można oczywiście  z niebolącą cukrzycą żyć przez wiele lat. Żyć, czuć się w miarę dobrze, bo nawet do wysokich poziomów glukozy organizm szybko się przyzwyczaja i po prostu nie mając innego wyjścia funkcjonuje na takich poziomach. Wiele można i może nawet się wydawać wtedy cukrzykowi, że wszystko jest ok, że tak naprawdę ta cukrzyca to niewiele „zmienia” w jego codzienności, jaką wiódł ówcześnie. Można się do niej nawet nie przyznawać przed innymi, przed samym sobą. Można bagatelizować wszystkie sygnały, jakie często docierają do naszego organizmu, a często są lekceważone. Można myśleć, że jest się niezniszczalnym, że powikłania jeśli nawet są, to są gdzieś i można mieć je też gdzieś… Można, wiele można według własnego wyboru…

Pytanie, jak długo i za jaką cenę?? Pytanie kolejne, czy aby w tej dzisiejszej  postawie strong cukrzyka, nie ma tak naprawdę głęboko skrywanego lęku, właśnie przed tym co w cukrzycy i z cukrzycą związane… Wiecie, tak sobie myślę, że większość powikłań cukrzycowych jakie nas dopadają, przychodzi  za wcześnie, to jedno, a drugie, że na ogół w tym niewłaściwym momencie. Ja, kiedy w końcu miałam szanse na wolność i dorosłość, okazało się, że wolna nie będę, a dorosłość, której pragnęłam, okazała się bardziej skomplikowana i trudniejsza niż się spodziewałam, w dużej mierze właśnie przez powikłanie, jakim jest retinopatia cukrzycowa. Znam wiele historii, ludzkich dramatów, tak naprawdę związanych z problemem powikłań cukrzycowych. Najciekawsze w tym wszystkim zawsze jest to, że większość z nas, aby inaczej, lepiej podchodzić do swojej cukrzycy, musi poczuć zagrożenie związane z utratą czegoś ważnego w swoim życiu. Dla jednych to będzie wzrok, dla innych noga, albo i inne ciężkie sytuacje. Dobrze, jeżeli mamy jeszcze szansę na zmianę, ale nie zawsze wszyscy już ją dostają. Z cukrzycą trochę jak z maratonem. Kiedy w czasie biegu poczujesz pragnienie i dopiero wtedy zaczynasz pić wodę, to jest już za późno, bo jesteś już odwodniony. W cukrzycy, jeżeli zaczynasz dbać o cukry, w momencie kiedy cukrzyca zaczyna boleć, to często też jest już za późno. Maratończyk może pokona dystans, ale na pewno z dużo gorszym wynikiem i kosztami zdrowia. Cukrzykowi też wielokrotnie się uda wychodzić na prostą z opresji, ale powikłania kosztują bardzo dużo czasu, zdrowia, energii, nerwów, stresu i kasy. Zmiana, którą wielu z nas potrzebuje, nie powinna być odwlekana i zaczynana od poniedziałku, przyszłego miesiąca, albo i od nowego roku, aby dać sobie może jeszcze trochę luzu, czy czasu, aby rzeczywiście dojrzeć. Zmiana powinna nastąpić zawsze od razu, bo każdy z nas ma swoją datę ważności, moi drodzy. Datę ważności to jedno, ale jesteśmy trochę jak te ekoludki, które jeszcze potrzebują odpowiedniej opieki, aby być zdrowymi, jak tego wymaga życie. Życie, które prawie nigdy nie jest proste, kolorowe, bo jest ciężkie i piekielne. Ale mimo wszystko są w nim takie kolory, takie drogi, obrazy, których chcemy doświadczać, dotykać, podziwiać, pokonywać, wybierać. Dlatego słodkiego i kolorowego życia dla Wszystkich Słodziaków, również tych borykających się z różnymi powikłaniami, zwłaszcza dla Was :)

Pozdrawiam, Ania :)

Komentarze

Popularne posty