Z cukrzyca 23 lata...

Witajcie,
Jesienią, a w szczególności w październiku, w sposób szczególny pamiętam o swojej cukrzycy, gdyż obchodzę z nią swoje kolejne urodziny. W tym roku stukają nam wspólne 23 lata. Można powiedzieć sporo, można, że to dopiero tyle i jeszcze więcej wciąż przed nami. Jak będzie? Pokaże samo życie. Ja czuję, że ten czas przeleciał bardzo szybko, mimo, że mieć 23 lata, a 46 to jednak jest spora różnica. Na pewno moje życie z cukrzycą miało i ma swój scenariusz, który z jednej strony pisze samo życie, a z drugiej strony piszę go ja - czyli zwyczajna kobieta z cukrzycą, która pełni różne role społeczne. W dzisiejszym artykule moje najlepsze i najgorsze momenty z cukrzycą.


Pewnie nikt z Was nie zapomni do końca swojego życia momentu, kiedy usłyszał swoją diagnozę - cukrzyca. Ja miałam zaledwie 10 lat, ale pamiętam jakby to było wczoraj. Pamiętam wszystko w najdrobniejszych szczegółach. Pierwsze badanie laboratoryjne, glukoza 220, kolejne 350 i wszystko jest już wiadome. Najbardziej bałam się zastrzyków z insuliną, a żal było mi najbardziej tego, ze nie będę mogła jeść słodyczy. Niestety 23 lata temu o metodzie intensywnej insulinoterapii, czy o korzystaniu z osobistej pompy insulinowej, można było co najwyżej, chyba nawet nie pomarzyć, więc nie znajduję odpowiedniego określenia tego stanu.

Hospitalizacja trwała co najmniej 3 tygodnie, edukacja ze starej, ledwo trzymającej się książki, podejście lekarzy pediatrów, z obecnego punktu widzenia, niezrozumiałe i nie powinno mieć miejsca, z ówczesnego - budzące lęk, niechęć i brak wsparcia nawet w najmniejszej dawce, a co gorsza budujące coraz większe poczucie winy. Bywały dzieciaki, które miały więcej szczęścia i których rodzice uczestniczyli w edukacji i przygotowaniu dziecka do życia z cukrzycą. Ja nie miałam tego szczęścia. Wszystko wydawało mi się potwornie przerażające i smutne. Cukrzyca została przedstawiona mi w kategoriach zakazów i obowiązków do... Jako dziecko nie widziałam i nie czułam w nikim wsparcia, duszy, która zechciałaby spojrzeć i dostrzec we mnie zagubienie i potworny lęk… Zanim otrzymałam pierwszy zastrzyk z insuliny, bardzo chciałam sprawić, aby czas pomiędzy każdą iniekcją był wiecznością, a nie jedyną, szybko płynąca 12-godziną różnicą czasową. Okazało się, że strach ma wielkie oczy i tak naprawdę nie jest to takie straszne.

Trzy tygodnie hospitalizacji,  mimo, że w pierwszych dwóch dniach wydawały się wiecznością, jakoś przeleciały. Powrót do domu, miesiąc stosowania się do zaleceń lekarskich, aż do Świąt Bożego Narodzenia. W święta jak to święta, jak odmówić sobie kawałka pysznego sernika? Dzisiaj kiedy mam 33 lata jest mi trudno, a cóż dziwić się dziecku, że nie potrafiło. Różnica jest jednak spora, dzisiaj mogę spokojnie zjeść coś słodkiego i nie musi to mieć poważniejszego odbicia na poziomie mojej glukozy, 23 lata temu miało i to spore… Kilka takich grzeszków i moja cukrzyca się rozchwiała, a mnie samej brakowało motywacji oraz siły, aby chcieć dobrze. Gdybym miała określić swój najgorszy moment z cukrzycą? Nie będą to ciężkie kwasice, które się zdarzały dosyć często i gęsto w pewnym okresie życia, ani nie będą to ciężkie niedocukrzenia z utratą przytomności, ani wszystko to co wiązało się z permanentną hiperglikemią, ale fakt, że w momencie zdiagnozowania u mnie cukrzycy, zostałam zostawiona z nią sama, a opieka diabetologiczna była taka,  a nie inna i na pewno oceniam ją negatywnie…

W życiu jak to w życiu, bardzo często szczęście przeplata się z nieszczęściem i odwrotnie. W moim przypadku w tym całym słodkim nieszczęściu karty zaczęły się odwracać. W momencie kiedy byłam strasznie niewyrównana metabolicznie - HbA1c ponad 16%, miałam powikłanie cukrzycowe - retinopatię prostą oraz byłam totalnie zagubiona, z brakiem jakiejkolwiek nadziei na lepsze jutro w życiu z cukrzycą, trafiłam na oddział diabetologiczny w Szpitalu Fr. Raszei w Poznaniu. Zaczęłam postrzegać cukrzycę oraz osoby z cukrzycą z innej perspektywy, jako tych, którzy mimo swojej przypadłości żyją. Pełnią swoje role społeczne, są osobami uczącymi się, pracującymi, zakładającymi rodziny, realizującymi swoje pragnienia, marzenia, potrafiącymi się cieszyć, smucić, czasem narzekać. Dla mnie wszystko to było bardzo obce. Zrozumiałam, że można, poczułam, że ja też chcę tego doświadczać. Lekarze, których spotkałam byli przeciwieństwem tych, z którymi miałam do czynienia na pediatrii. Moje doświadczenie uważam trochę za taki rodzaj paradoksu. Z jednej strony moja pierwsza hospitalizacja z cukrzycą doprowadziła mnie do zupełnej niechęci, rezygnacji, itd., a później po kilku latach rozpoczął się proces przemiany w podejściu do kwestii cukrzycy i nie tylko. Pokazuje to, że nigdy nie można mówić nigdy. Życie bardzo często nas zaskakuje. Dlatego nie warto tracić oraz przekreślać swoje szans, czy pozbawiać się nadziei. Przed hospitalizacją, która zapoczątkowała nowy etap w moim życiu z cukrzycą, bałam się strasznie. Byłam przekonana, że ona nie jest w stanie niczego wnieść do mojego strasznego życia, a ja po wyjściu z oddziału i tak wrócę do swoich praktyk niszczących zdrowie. Okazało się jednak, że coś się przełamało i jest to mój najpiękniejszy moment życia z cukrzycą, jaki  tu i teraz mogę wyrazić. Pamiętajmy - Póki jest życie, jest nadzieja i nie jest to tylko powiedzenie, a życiowa prawda. Życzę Wam jak najwięcej pozytywnych momentów w życiu z cukrzycą :)

Pozdrawiam, Ania :)

Komentarze

  1. Czytając ten artykuł człowiek nabiera siły i motywacji. Moja sytuacja była podobna i wiem co to znaczy żyć z cukrzycą natomiast Pani artykuł otworzył mi oczy na wiele spraw. "Cukrzyca znaczy zdrowiej" idealne hasło ! Przez przypadek na FB zauważyłam Pani reklamę i weszłam. Teraz już wiem że to nie był przypadek. Przejrzałam Pani bloga, czytałam artykuły i oglądałam zdjęcia. Jestem pewna podziwu Pani osiągnięć sportowych i pogody ducha. Jest Pani dla mnie autorytetem i wzorem do naśladowania. Muszę poukładać pewne sprawy w moim życiu i chciałabym nawiązać współpracę a nawet po prostu znajomość z Panią gdyż wydaję mi się że jest Pani bardzo sympatyczną osobą a raczej jestem pewna że wcale mi się nie wydaję :) Pozdrawiam Pani Aniu i życzę dalszych pomyślności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za tak wyczerpujący komentarz i miłe słowa!!:) Oczywiście zachęcam do kontaktu, współpracy!! Siła-to My:)
      Pozdrawiam serdecznie;)

      Usuń
  2. A nie mówiłam, że robi Pani coś wyjątkowego i wspaniałego??? Całe szczęście, że nie tylko ja tak to postrzegam. Jest Pani w wieku mojej córki. Ja od kilku lat borykam się z cukrzycą... Ciągle udaję, że moja choroba to chyba jakaś pomyłka... Biorę leki, na szczęście nie insulinę. Obiecuję sobie, że zacznę bardziej o siebie dbać... Dieta, więcej ruchu. To naprawdę bardzo trudne... Podziwiam Pani podejście do życia, silną wolę, chęć dzielenia się swoją mądrością z innymi, itd. itd. Tak bardzo chciałabym "zaopiekować się" sobą... Może, kiedy więcej poczytam Pani mądrych wpisów, w końcu poważnie zacznę myśleć o swej chorobie? Trochę wstyd mi za siebie...
    Po raz kolejny- dziękuję za to, że chce się Pani "oświecać" tak oporne jednostki jak ja. Pozdrawiam bardzo, bardzo serdecznie.
    Ps. Oczywiście podzielam zdanie autorki komentarza powyżej. Dla mnie też jest Pani autorytetem i wzorem do naśladowania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po raz kolejny Bardzo Dziękuje za Pani komentarz i dobre słowa, które powodują, ze się chce np. pisać kolejne artykuły:)
      Dobrze wyrównana cukrzyca to tak naprawdę środek, który pomaga realizować cele i sięgać do życiowych marzeń, celów- Proszę o tym pamiętać!!!Trzymam Mocno Kciuki!!!To co najpiękniejsze wciąż jest przed...
      Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
    2. No cóż, nie pozostaje mi nic innego, jak wziąć się za siebie. I tak zrobię od jutra. Życzę dużo przyjemności!

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty