Refleksje...

Witajcie,
W tym tygodniu napotkałam w Gazecie Wyborczej na artykuł zatytułowany „Weszła na Aconcaguę z pompą insulinową”. Wcześniej zdobyła m.in. Kilimandżaro. Zawsze kiedy trafiam na bohaterów, którzy mimo swojej choroby, która jest też pewnego rodzaju niepełnosprawnością, dokonują czegoś ponadprzeciętnego, moje serce rośnie i ambicja również. Przede wszystkim jednak historie tych osób potwierdzają fakt, że moja cukrzyca nie musi być ograniczeniem ani w życiu, ani w realizacji swoich pragnień, marzeń. Ilona Kwarta, której cukrzyca w życiu  towarzyszy już 18 lat, zdobywa szczyty, o których niejeden człowiek zdrowy nawet nie pomyśli, zdobywa je z cukrzycą, a ta jak wszyscy wiemy lubi grymasić. Dzisiaj zatem kolejny artykuł z cyklu motywacyjnych w kontekście cukrzycy…

Ilonę poznałam na jednej z imprez integracyjnych, kiedy to jeszcze działałyśmy w Stowarzyszeniu „Aktywny Diabetyk”. Niestety nasze poznańskie Stowarzyszenie umarło, chyba śmiercią trochę naturalną. Od czasu do czasu docierały do mnie informację o jej sportowych sukcesach. Niespodziewanie natrafiłam na wspomniany już artykuł. Kolejne sukcesy, kolejne informacje, ucieszyły mnie bardzo. Nic w końcu nie cieszy tak bardzo, jak to gdy ktoś z podwórka swoim zaangażowaniem i pracą sięga „szczytów”. Zwłaszcza, że drogi na szczyty dla niektórych osób nie są łatwe i zawsze pewne.


Artykuł z Wyborczej skłonił mnie oczywiście do głębszych refleksji. Pamięcią sięgnęłam do swojej przygody, jaką miałam szansę doświadczyć w swoim dotychczasowym życiu, a mianowicie do współpracy z fundacją Pani Anny Dymnej „Mimo wszystko”. Spotkałam wtedy wiele osób niepełnosprawnych, które swoim życiem każdego dnia nie tylko pokazują swoją potęgę, ale również uczą innych ludzi wrażliwości, empatii i rozumienia odmienności. Oczywiście pod warunkiem, że Ci inni chcą z tej nauki korzystać. 

Na jednym ze swoich wyjazdów właśnie z Fundacją Pani Anny Dymnej, poznałam jedną z jej podopiecznych Ulkę. Sympatyczna kobieta z upośledzeniem umysłowym, która otworzyła mi, moje już chore oczy, na to co ważne i piękne w życiu. Wiecie, że wcześniej nie potrafiłam dostrzec jak piękny jest dzień, kiedy właśnie świeci słońce, a nie pada deszcz, a i ten deszcz czasem ma swoje dobre strony. Paradoks, ja inteligentna osoba, musiałam spotkać mniej sprawną intelektualnie kobietę, która pokazała mi, że po prawej stronie rośnie śliczny kwiatek, a na niebie w tym właśnie miejscu powstała piękna chmurka. Dla mnie wcześniej była to tylko chmurka, nic więcej…

Wspaniałe są historie innych podopiecznych Fundacji, którzy tak jak nasza Ilona Kwarta zdobyli swoje Kilimandżaro, a w końcu każdy z nich borykał się nie tylko ze zwykłym zmęczeniem, trudnościami klimatycznymi, sprzętem itd., a przede wszystkim z własnymi ograniczeniami: Angeliki Chrapkiewicz-Gądek, Jasia Meli, Łukasza Zelechowskiego - osobiście jego historia jest mi najbliższa, bo Łukasz jest niewidzący, stąd też najbardziej byłam w stanie wczuć się chociaż minimalnie w jego „skórę”. Uczestników wypraw z niepełnosprawnościami najcięższego kalibru było znacznie więcej. Nie wymieniam wszystkich, nie dlatego, że pomniejszam ich wyczyny, ale wspomniałam tylko o tych, których udało mi się poznać :)

Artykuł o Ilonie oraz fakt, że mogłam osobiście spotkać się z Osobami, które swoją postawą każdego dnia pokazywali mi, że można, można nawet więcej niż jesteśmy sobie w stanie wyobrazić… Myślę, że miałam i mam cholerne szczęście, że na swojej drodze mogłam poznać takich życiowych Bohaterów. Spotkania, które pozwoliły mi na chwilę przystanąć i pomyśleć znacznie szerzej i głębiej… W końcu w życiu tak naprawdę, to spotkanie z drugim człowiekiem jest tą najpiękniejszą i najcenniejszą wartością. Mnie takie spotkania były bardzo potrzebne i uważam, że były to jedne z cudowniejszych przeżyć, jakich w życiu doznałam i o których bez wątpienia nigdy nie zapomnę. Właśnie dzisiaj przemieszczając się jedną z dzielnic Poznania, spotkałam pewnego człowieka, pochodzącego właśnie z Krakowa i… potwierdziłam sobie po raz kolejny, że bywają minuty, sekundy, spotkania, gdzie się w świadomości przeżywa znacznie więcej niż przez całe lata… Moje Słodkie Siostry, Bracia bierzemy zwyczajnie przykład i z cukrzycą, mniej, bardziej uciążliwą idziemy przez życie. W końcu to życie jest największym i najcięższym dla nas egzaminem. Warto mieć zawsze nie tylko głowę na karku, ale również oczy i uszy szeroko otwarte… Do poczytania :) Kto wytrwał do końca, piszę w komentarzu - Słodziak The Best :)

Pozdrawiam, Ania :)

Komentarze

Popularne posty