Studia z cukrzycą.

Witajcie,
Wrzesień większości kojarzy się z powrotem do szkoły, październik z nowym rokiem akademickim. Nawet jeśli oba etapy ma się już za sobą, to zawsze ma się kogoś kto tego doświadcza. Dzieci, rodzeństwo, ktoś z rodziny, ktoś ze znajomych. Mieszkając w większym mieście, również wrzesień i październik odczuwa się na co dzień, chociażby po zwiększonym ruchu w mieście. Wrzesień i październik bez względu na to, czy będę mieć jak dzisiaj lat 30+, czy 40+ itd., kojarzyć będzie mi się oprócz pewnych edukacyjnych obowiązków, z rocznicą kiedy to zdiagnozowano u mnie cukrzycę. Oczywiście nie robię tortu z tej okazji i nie palę świeczek z tej okazji, ale zniczy również nie. W dzisiejszym artykule o życiu studenckim z cukrzycą...


Inauguracja nowego Roku Akademickiego, to dla większości ze społeczności studentów, kolejny rok wytężonej pracy jakiej wymaga dana Uczelnia, kolejni wykładowcy, którzy są bardziej lub mniej przyjaźni, kolejne znajomości, imprezy. Jakby nie patrzeć na wybitność obranego kierunku, renomę uczelni, studiuje się nie tylko po to, aby w przyszłości móc realizować siebie, a z owoców pracy móc m.in. realizować swoje marzenia, pragnienia. Studia to również najlepszy czas na zawieranie ciekawych znajomości, imprezy i doświadczenia, który jak się mówi, rządzi się swoimi prawami. Studia to taki czas w życiu, w którym spora część osób, nie jest już młodzieżą, ale też jeszcze trochę jej do dorosłości brakuje, gdy odpowiedzialność stawia wymagania. Studia…, właśnie jak wyglądały moje studia?

Zawsze marzyłam o tym, aby studiować. Najpierw chciałam być lekarzem, ale umysłem ścisłym nie byłam, tak wyszło. Byłam natomiast osobą, która pragnie pomagać innym. Mimo, że idee naprawy świata zweryfikowało szybko życie, to jednak postanowiłam po wielu zawirowaniach skończyć resocjalizację. W moim studiowaniu nie byłoby nic dziwnego, ani nadzwyczajnego. Nie miałam nigdy ambitnych planów, aby zdobywać jakieś stypendia naukowe, czy aspiracji, aby w czymś się wyróżniać. Moje studiowanie z dzisiejszego punktu widzenia było jednak ponad przeciętne...

Nie będę podkreślać i wspominać, jak i ile wysiłku kosztowała mnie decyzja o studiach, ale była odważna i postawiłam na jedną kartę. Chcę się skupić na aspekcie cukrzycy i tego co z nią związane. W momencie kiedy startowałam, moja cukrzyca była opanowana, a co za tym idzie wyrównana. Niestety studia w dużej części kojarzą mi się z konsekwencjami źle wyrównanej cukrzycy, jakie fundowałam sobie w latach buntu. Liczne krwotoki, wylewy do ciała szklistego, utrudniały nie tylko życie, ale również studia. Nigdy nie mogłam odkładać nauki na później, zawsze konieczna była systematyczność. W końcu nigdy nie miałam pewności, czy w momencie sesji moje oczy będą na tyle sprawne, aby przyswoić materiał do zaliczenia, a egzamin, czy kolokwium bez względu na wszystko przecież się odbędzie. Wiązało się to z rezygnacją z życia towarzyskiego, coś za coś, samo życie. Nie to jednak było najgorsze…

Bywały momenty, gdy z powodu niesprawnego oka, wychodząc na zajęcia nie miałam pewności, czy będę w stanie z nich wrócić o własnych siłach… W końcu retinopatia tyczy się obu oczu, a krwotok w jednym, nie zabezpiecza i nie chroni przed ryzykiem wylewu w drugim oku. Tego typu dni, dłuższych okresów, w czasie całych studiów było bardzo dużo. Najpierw wegetowałam z powodu niewyrównanej metabolicznie cukrzycy, później świadoma rezygnacja z życia studenckiego i tak naprawdę moje studia stacjonarne, które powinny oddawać to co  najlepsze z życia studenckiego, były poza zasięgiem. Trzeba było skupić się na naprawianiu zdrowia.

Czy żałuję? Nie, bo po pierwsze, dzisiaj moje oczy, choć po sporych przejściach, wciąż mnie prowadzą, lepiej gorzej, ale jednak. Poza tym… Studia to również moment, kiedy wielu ludzi wychodzi z domu rodzinnego, wkracza w życie i świat, który nie jest łatwy i często straszny. Nigdy nie mogę mieć pewności, czy pod wpływem jakiejś chwili, emocji, zwyczajnie nie popełniłabym jakiegoś głupiego błędu, których w końcu nie tylko w młodości, ale też i w Życiu popełnia się całą masę. Z cukrzycą i owszem, można się bawić, można wypić, można po prostu żyć. Trzeba jednak mieć tzw. głowę na karku. Przysłowie, które brzmi – umiesz liczyć, licz na siebie, w tym momencie jest idealnie dopasowane. Nawet jeżeli znajomi wiedzą o cukrzycy, nawet jeżeli im ufamy, nawet wtedy warto być na tyle ogarniętym, aby wiedzieć, że cukrzyca też studiuje, też się bawi. Narzędzia: glukometr, insulina, słodki napój oraz glukagon, to nie ściema, to narzędzia, które po prostu są z nami, bez względu na okoliczności. Jeśli czytasz ten artykuł i jesteś jeszcze daleko przed studiami, ale też i realizacją marzeń, swoich marzeń. Zadbaj o cukrzycę tu i teraz, od razu, i nie pozwól, aby w momencie kiedy dotkniesz marzeń, Twoja energia została zabrana na coś, co zwie się powikłaniem… Studia uświadomiły mi to najbardziej. Wystarczy dbać o swoje zdrowie i to nie wymaga zbyt dużego wysiłku. Natomiast przewlekłe powikłania cukrzycowe zabierają sporo z tego co daje życie… Ale…, skoro przychodzi się już z tym mierzyć, tzn., że dasz radę. Cukrzyca to tez studia i chyba jedne z trudniejszych. Samych dobrych wyników, podczas zajęć, sesji i w wolnych studenckich przebiegach :)

Pozdrawiam, Ania :)

Komentarze

Popularne posty