5 lat - Cukrzyca + Sport.
Witajcie,
W czerwcu upływa 5 lat, odkąd rozpoczęłam swoją piękną przygodę ze sportem i cukrzycą. Ponieważ w moim życiu szykuje się trochę zmian i będę na trochę musiała opuścić moje ulubione miejsce do treningów, jakim jest oczywiście Malta, postanowiłam, że dzisiejszy artykuł poświecę właśnie na to, aby podzielić się z Wami moimi pięcioletnimi sukcesami sportowymi i jak zawsze zachęcić do aktywności w cukrzycy, bo naprawdę warto. Nie ma lepszego „lekarstwa” na cukrzycę, jak właśnie systematyczna aktywność fizyczna. Początki nigdy nie są łatwe, ale aby się o tym przekonać, zwyczajnie trzeba spróbować. Moje 5 lat z cukrzycą i sportem w pigułce…
Mimo, że nie pamiętam dokładnie dnia, kiedy to wsiadłam ponownie po raz pierwszy na rower, pamiętam co czułam i z czym się ówcześnie zmagałam. Z cukrzycą może i sobie już jakoś radziłam, ale dźwigałam na plecach bagaż powikłań - retinopatię i wylewy do ciała szklistego, poza tym depresję, zaburzenia odżywiania, a także zwyczajne ludzkie problemy egzystencjonalne, czyli wszystko to, co tyczą się każdego stąpającego po Ziemi zwykłego człowieka. Nie wsiadłabym też na rower pewnego dnia, gdyby nie fakt, że chciałam zmienić swoje życie. Trudno było i uwierzyć lekarzom, psychologom, psychiatrom, przyjaciołom, znajomym, że mogę coś zmienić, że aktywność fizyczna tak dużo zmienia i tak dużo daje...
Pierwsze kółko jakie zrobiłam wokół Malty zrobiłam na wypożyczonym miejskim rowerze. Dzisiaj za każdym razem, kiedy to przechodzę obok parkingu rowerowego w centrum, uśmiecham się do siebie i wspominam ten dzień… Mimo, że nie wiem co to był za dzień tygodnia, wiem, że w przeciwieństwie do dnia dzisiejszego z rowerem, było to popołudnie. Wróciłam z pracy spacerkiem, wcześniej zjadłam obiad i pomyślałam zupełnie niestandardowo. Rower, chcę spróbować. Ale nie mam przecież roweru, opór już zaczął się oczywiście odzywać. Po nim pomyślałam, aby zakupić rower. Ale co jeżeli będzie to kolejna rzecz, którą kupię i będzie zwyczajnie zagracać mi mieszkanie. Jednak, szczerze, było to jedno z rozsądniejszych podejść do zakupów z moim życiu. Wypożyczyłam rower na godzinę, następnego dnia znowu i później znowu. Już po pierwszym dniu mojej przejażdżki czysto rekreacyjnej czułam, że rower to jest ta aktywność sportowa, która mi odpowiada, którą czuję… Już jako dziecko bardzo dużo jeździłam na rowerze. Pamiętacie może składaki? Ja miałam czerwonego i wspominam go z ogromną sympatią. Podobnie jak moment, kiedy to uczyłam się jeździć na rowerze i bardzo często lądowałam na drzewie.
Wróciłam z mojej pierwszej przejażdżki rowerowej i czułam się lepiej, dużo lepiej niż zwykle. Najważniejsze jednak w tym wszystkim było to, że po raz pierwszy nie wróciłam z pracy i nie oddawałam się stanom depresyjnym, które tylko jeszcze bardziej się kumulowały. Po raz pierwszy poczułam, że to ja jestem silniejsza niż moje uzależnienie. Po raz pierwszy też zaczęłam prawdziwą walkę. Wcześniej nawet nie zdobyłam się na podjęcie próby.
Wcale nie znaczy to, że było już z górki. Z konsekwencjami długoletniego niewyrównania cukrzycy, z depresją, zaburzeniami odżywiania, przyszło zmagać mi się jeszcze bardzo długo. W tym wszystkim jednak każdy dobry wybór, ten, który mnie umacniał, był zawsze momentem, gdy wiedziałam, że to ja panuję nad wieloma sprawami.
Sport w cukrzycy, w walce z depresją, z zaburzeniami odżywiania jest szansą na lepsze wyrównanie cukrzycy, na mniej miesięcy z depresantami, na rozsądne wybory w przypadku walki z uzależnieniami. Sport to również sposób życia, styl, dobra zabawa, wspaniali ludzie. Plusów systematycznie podejmowanej aktywności fizycznej jest bardzo dużo. Myślę, że każdy z Was potrafi wymienić chociaż jeden. Dużo gorzej z uwierzeniem w to, że można, że z aktywnością naprawdę żyje się lepiej.
W 2013 roku, kiedy to zaczynałam swoją przygodę ze sportem, nie spodziewałam się, że to wszystko się tak potoczy. Wsiadając na rower miejski, nawet nie marzyłam o tym, aby startować w zawodach kolarskich, MTB, czy biegowych. Zwyczajnie chciałam spróbować czegoś innego, w końcu sport to zdrowie. Dzisiaj czasami żałuję, że pojawił się on troszkę za późno w moim życiu, czy też bywają momenty, że jestem zła, że mogłabym więcej, gdyby nie hipoglikemia, hiperglikemia, kiedy te dopadają mnie oczywiście w niewłaściwym momencie. Dzisiaj wiem, że tamten dzień był jednym z ważniejszych w moim życiu. Wiem, że było warto, bo odkąd wsiadłam na rower, to do dnia dzisiejszego moje życie zmieniło się bardzo. Mimo, że gdzieś żałuję, że nastąpiło to tak późno, to wiem, że nigdy nie jest za późno, aby ruszyć z miejsca. Mimo, że na początku każda aktywność fizyczna to podwójny wysiłek, to z czasem można przekonać się o tym, że dzień bez aktywności fizycznej jest dniem straconym… Każdemu z Was oraz każdemu z osobna życzę dużo satysfakcji i siły w walce z własnymi słabościami. Tylko jeżeli zmierzysz się ze sobą, przekonasz się jak dobrym jesteś zawodnikiem. W końcu trening, to trening samego siebie. Tylko Ty wiesz jak Ci trudno, jak Ci ciężko. Rób zawsze swoje, a szybko przekonasz się, że warto…Trzymam Kciuki!!
Święta prawda! Jak zwykle wykonała Pani kawał dobrej roboty! Tylko ja jakaś wyjątkowo oporna jestem i trudno mi wskoczyć na ten rower... Dziękuję za Pani rady; jak już ogarnę grządki w ogródku, spróbuję polubić rower. Pozdrawiam serdecznie...
OdpowiedzUsuńDziekuje😊Z uporem cały czas trzymam za Panią kciuki👍👍Odpowiadam ze sporem opóźnieniem, ale może w tym sezonie Nakręci Pani Sporo kilometrów?Krecimy Krecimy🚴♂️🚴♂️...🚴♂️🚴♂️
Usuń