Z Kolarza na Biegacza.

Witajcie,
Budowanie dobrej formy na to, aby osiągnąć swój cel jest pracą bardzo ciężką. Momentami bardzo żmudną i męczącą. Ja w tym roku wytyczyłam sobie za cel treningowy to, że w końcu zmierzę się z dystansem królewskim i 14 października w Poznaniu zrobię Maraton. Maraton, do którego przymierzam się już od dawna, a dokładnie jak policzyłam za mną są już 3 podejścia. Niestety za każdym razem na miesiąc przed stwierdzałam, że to jeszcze nie jest dobry moment… Czy w tym roku w końcu się odważę? Tego dzisiaj nie wiem, ale wiem to, że z racji moich zawirowań życiowych, jakie w ostatnim czasie miały miejsce, przyszło mi bardziej skupić się na treningu biegowym niż kolarskim… W dzisiejszym artykule o tym, dlaczego dzisiaj skupiam się na bieganiu…

Odkąd przybyłam do Anglii przychodzi mi się mierzyć z wieloma zmiennymi. Mimo, że z każdym dniem mierzę się z czymś nowym, mniej lub bardziej zrozumiałym, to wciąż, mimo wszystko staram się trzymać tego, co w życiu kocham najbardziej, a więc pasji do sportu.  Chociaż i tutaj wiele się u mnie pozmieniało. Kolarstwo, które tak bardzo lubię, a bez którego jest mi tak bardzo ciężko na samą myśl o uciekającym czasie i kilometrach, czuję ogromną pustkę i ciężar… Bieganie, mimo, że je lubię, ale mimo wszystko jest tylko bieganiem i niestety w większości bywało tylko treningiem uzupełniającym… Dzisiaj bieganie stało się dla mnie treningiem zasadniczym, a cel na którym postanowiłam się skupić, nie brzmi zawody kolarskie, a maraton i to bez małych zawodów, które jakby nie było, są dla kogoś kto uprawia jakąś dyscyplinę sportową małą nagrodą w drodze po większą…

W końcu, kiedy trenujemy, robimy to po coś. Jeździmy na rowerze, biegamy i zwykłe treningi bywają ciężką pracą, która wymaga od nas nie tylko wysiłku fizycznego, ale też pracy nad sobą. Kiedy mamy okazję pobiec w zawodach, to nie tylko mierzymy się i rywalizujemy z innymi, ale przede wszystkim mamy inną motywację i radość, że raz na jakiś czas mamy okazję i przyjemność zrobić trening w lepszej oprawie… Bardzo brakuje mi tego typu elementów, bo bez nich praktycznie każdy trening jest taki sam i bardzo trudno jest o mobilizację. Tym trudniej, że dyscyplinę, którą naprawdę się kocha, trzeba było zastąpić dyscypliną, która jest dużo mniej atrakcyjna dla nas.

Bardzo tęsknie za kolarstwem, za Maltą, za tymi moimi, bezsensownymi dla niektórych, kółkami wokół jeziora, za moim trybem dnia, gdzie była i dyscyplina, i motywacja i przede wszystkim prawdziwy głód na więcej i więcej. Była ta pasja, której tutaj nie mogę wskrzesić i pobudzić, czy też zregenerować bardzo często do działania. Brakuje mi moich ludzi, kolegów, koleżanek, których mijałam na trasie. Mimo, że z niektórymi się nie znałam z imienia, nazwiska, to jednak znaliśmy się z widzenia. Wiedziałam, że około godziny 6 rano w sezonie letnim mogę spotkać Jarka, prawdziwego miłośnika kolarstwa, około godziny 7 Karolinę, Mateusza, miłośników biegania i całą masę innych osób, które się przewijają i które zawsze wymijając przywita się i uśmiechnie. 


Warunki treningowe w Anglii są również zdecydowanie trudniejsze niż w Polsce. Mimo, że z punktu widzenia progresywnego jest to plus, bo w końcu treningi w innym klimacie, na innych wysokościach często pomagają w budowaniu formy, to jednak w chwilach słabszych stanowią kolejną przeszkodą, z którą trzeba się mierzyć. Rzeczywiście treningi w Anglii pomogły mi poprawić wydolność, więc mogłabym powiedzieć nie ma tego , co by na dobre nie wyszło… Wiem jednak, że nie będę już wielkim sportowcem, nie zrobię kariery Maradony, czy innego wybitnego sportowca, dlatego tez przede wszystkim skupiam się na tym, aby z treningów czerpać to co najważniejsze dla mnie, czyli radość i satysfakcje…

Mimo, że kolarstwo szosowe w Anglii jest bardziej rozwinięte i to widać bardzo często na drogach, gdzie można spotkać teamy kolarskie, które pokonują wspólnie kilometry. Kiedy spojrzy się na ilość zawodów kolarskich jakie są organizowane, to podobnie jak w Polsce, gdzie co tydzień można startować w jakiś zawodach biegowych, tak tutaj przebierać można w imprezach kolarskich. Nie wiem, czy ja miałam takiego pecha, że już w pierwszych dwóch tygodniach, co wyjechałam to złapałam kapcia, czy jeździłam nie po takich drogach, na których niestety nie brakowało odprysków w postaci kamieni, szkła itd. Staram się jeździć na trasach w miarę bezpiecznych i ta pechowa wydała się mimo wszystko najbezpieczniejsza. Niemniej jednak bardzo zniechęciłam się do kolarstwa szosowego po angielskich drogach. Postanowiłam zatem skupić się wyłącznie na bieganiu, chociaż kiedy widzę kolarzy serce mi pęka, z bólu i zazdrości… Zważywszy na wybitnie udany pogodowo sezon wiosenno-letni w Polsce, jaki ma miejsce w tym roku, wiem, że kolarsko byłby to jeden z lepszych w tym roku, bo do samego początku maja na moim liczniku tych kilometrów było już o wiele więcej niż w ubiegłych latach. Bardzo trudno jest pogodzić się z takim stanem rzeczy… 

Komentarze

Popularne posty