SAŁATKA Z DUSZĄ ZWANĄ ZDROWIEM…

Witajcie! 

Dzisiaj chce lekko i przyjemnie, czyli o mojej ulubionej sałatce. Mam dwa powody, aby ten dzisiejszy post był właśnie o tym. Pierwszy jest wynikiem wczorajszej mało „zdrowej”  obserwacji na jaką napotkałam w McDonaldzie, drugi bardziej przyjemny, otóż uświadomiłam sobie tym samym, ze od roku nie boje się gotować, a tym samym zarządzać w swojej kuchni….



Na chwile jestem zmuszona cofnąć się do dnia wczorajszego, a później jeszcze nie co dalej. Mc Donald zawsze kojarzył mi się z tym co nie zdrowe. Moja mama od najmłodszych lat, kiedy to wszedł szał na fast foody, ostro krytykowała ten rodzaj jedzenia i tym samym nigdy nie pozwalała ich jadać, uzasadniając to w zdrowy sposób. Byłam wtedy niezbyt zadowolona, zwłaszcza, że chciałam podążać za modą… Dzisiaj jednak jestem jej bardzo wdzięczna.. Zdarza mi się jednak zajechać do Maca, ale tylko po to, aby napić się tam kawy. Wczoraj kiedy to właśnie na trasie do Warszawy wstąpiłam na ten gorący napój moje oczy przeżyły rodzaj wstrząsu, nie wspominając już o tym jakiego doznała moja świadomości. Przyznaje się, dawno nie odwiedzałam tego miejsca, tym bardziej były to intensywne doznania. Kiedy to udało mi się doczekać na swoją kawę i usiąść w miarę wygodnym miejscu, zapomniałam po co tam trafiłam. Stolik po mojej prawej stronie był oblegany przez 4-osobową rodzinę, było na nim chyba wszystko co najgorsze, począwszy od frytek, po hamburgery, a skończywszy na mega wielkich kubkach coli. Lewa strona wcale nie prezentowała się lepiej, zasiadał tam Pan z 2-ma ogromnymi bułami, ociekającymi sosami, z jakimś kotletem w środku, oczywiście cola i to wszystko wchłonął w mgnieniu oka. Tak więc jego przekąska, może obiad, nie wiem, ale zapewne nie jedyny posiłek w ciągu wczorajszego dnia, choć pewności nie mam, były równoważne z moim dwu godzinnym porannym treningiem, dla mnie autentyczna masakra. Poczułam pracę jaką trzeba włożyć w spalenie tego okropnego żarcia, a ten ktoś mógł nawet być tego nie świadomy. Zdaje sobie sprawę, ze to w końcu nie mój problem, jednak tutaj chce Wam powiedzieć, że zwłaszcza w takich momentach jestem szczególnie dumna, ze staram się podchodzić jak najbardziej zdrowo i świadomie do tego czym się karmie. Nie wiem jaka musiałabym być głodna, aby coś z tego miejsca zjeść, wybrałabym chyba formę przegłodzenia się, choć taka tez nie jest zalecana.  Po tym, niezbyt przyjemnym doświadczeniu, zdałam sobie też sprawę, że od ponad roku już, jestem w stanie skonfrontować się z własną kuchnią, lodówką, i pożywieniem. Zaburzenia odżywiania doprowadzały mnie bardzo często do tego, że unikałam gotowania, bałam się najzwyczajniej w świecie, bo zazwyczaj kończyło się ono dla mnie jednym, a mianowicie wymiotowaniem tego co przyrządziłam. Mój drugi prawdziwy związek nauczył mnie przełamać wszelkie lęki, blokady jakie tutaj towarzyszyły tym zjawiskom. Było w nim dużo wspólnych kuchennych chwil, co doprowadziło do tego, że pokonałam te wszystkie wcześniejsze obawy z jakimi się wcześniej mierzyłam. Dzisiaj jestem w stanie funkcjonować z pełną lodówką i nie przerażać się myślą przyrządzenia posiłku, a co więcej nie boję się ich spożywać sam na sam. Wczoraj napotykając na ową sytuację w McDonaldzie zdałam sobie sprawę z tego jakie to szczęście i frajda móc świadomi podchodzić do tematu odżywiania i mieć całkowity wpływ na to co się je i najważniejsze czuć wolność od i do…. Obiad jest dla mnie tym szczególnym posiłkiem w ciągu całego dnia, bo najczęściej na jego przyrządzenie wkładam najwięcej uwagi, oraz mam najwięcej czasu. Poniżej przedstawiam Wam przepis na moje ulubione danie.


Sałatka Katalońska

Przepis:
- rukola
- 6-7 plasterków cukinii
- 6-7 kawałków czerwonej papryki
- ser mozzarella
- 6 szt. obranych krewetek lub pojedyncza pierś z kurczaka pokrojona w plasterki
- migdały w płatkach

Sos vinegret :
- 1 łyżeczka płynnego miodu
- 1 łyżeczka musztardy francuskiej
- 2 łyżeczki oliwy z oliwek
Sól, pieprz, sok z cytryny do smaku
Na to wszystko podaje 2 j insuliny, 1 j w bolusie prostym, 1 j w złożonym na 2h. Smacznego!!!

Sposób przyrządzenia:
Papryka i cukinia pokrojone w plasterku marynuje przyprawą do warzyw z grilla, krewetki traktuje solą, papryką chilli, skrapiam cytryną i odstawiamy na około 30 minut. Następnie na patelnię wlewam odrobinę oleju rzepakowego, aby zmniejszyć zawartość tłuszczu przecieram patelnię papierowym ręcznikiem kuchennym. Na rozgrzaną patelnie kładę cukinię, oraz paprykę, grilluje około 10 minut na każdej ze stron. W miedzy czasie na oddzielnej patelni prażę płatki migdałowe, oraz do półmiska nakładam rukolę, oraz pokrojoną na plasterki mozzarelle. Na patelnię grillową do towarzystwa cukinii i papryki dokładam  krewetki, max. 1 minuta na każdą ze stron. Z grillowane warzywa oraz krewetki dodaje do rukoli i mozzarelli, następnie płatki migdałowe, wraz z sosem wszystko mieszam.



Na zakończenie chce Wam tylko poradzić, że o wiele lepiej dla zdrowia jest przyrządzić samemu ten najprostszy posiłek i zabrać go ze sobą w podróż, do pracy, niż karmić się tzw. jedzeniem śmieciowym.


Życzę Wam smacznego!!!
Pozdrawiam, Ania :)

Komentarze

Popularne posty