Suplementacja sportowa....
Witajcie,
Do tematu dzisiejszego posta skłoniły mnie moje ostatnie
doświadczenia związane z suplementacją dietetyczną w sporcie. Nie bez powodu
powiedzenie „Szewc w podartych butach chodzi…” jest i myślę, ze będzie zawsze
na czasie. Większość z nas osób z cukrzycą i nie tylko zresztą, doskonale wie
czym są elektrolity i jak ważną odgrywają w naszym organizmie rolę. Najlepiej
już wiedzą Ci, którzy chociaż raz przekonali się jak smakują ich niedobory w
organizmie…Nadchodzi najpiękniejsza pora roku, wielu z Was zechce schudnąć, także dzisiaj o
suplementacji to jedno, ale również o tym co ważne…
Elektrolity zawsze będą kojarzyć mi się z cierpieniem.
Dlatego zawsze gdy czytam, słyszę o potasie na chwile muszę wstrzymać oddech.
Jako osoba z cukrzycą, czy mająca problemy z zaburzeniami odżywiania
wielokrotnie borykałam się z brakami
elektrolitowymi w organizmie, częściej z powodu tego drugiego niż cukrzycy, ale
i w tej kwestii bywało różnie.
Kilka tygodni temu, było to jakoś jeszcze przed świętami,
rozpoczęłam dużo bardziej intensywniejsze treningi niż miałam dotychczas w
zwyczaju. Poza tym mocno skorygowałam swoją dzienną porcję energetyczną, co tu dużo
mówić obcięłam ją niemalże o połowę, nie myśląc o jakiejkolwiek suplementacji
uzupełniającej. Wiedziałam, że najwięcej
elektrolitów traci organizm po wysiłku, wraz z potem. Przy długich i męczących
treningach utrata potu może dochodzić do kilku litrów, i czasami nawet zmiany w
diecie mające na celu ich uzupełnienie, są niewystarczające. Eksperyment miał jednak
trwać krótko, a celem miało być osiągnięcie większej prędkości i lekkości
podczas biegu.
Chyba domyślacie się jaki był efekt…, mój eksperyment okazał
się niemalże katastrofą dla organizmu. Już po 2-3 tygodniach zaczęłam odczuwać
pierwsze oznaki złego odżywiania i zbyt dużego wysiłku dla organizmu.
Tłumaczyłam sobie to oczywiście, ze organizm musi się zaadoptować do zmiany,
także walczyłam dalej. Było jednak z każdym dniem gorzej. Gorsze samopoczucie
fizyczne, psychiczne, ciągłe zmęczenie, spadek wydolności, zaburzenia
koncentracji, pamięci itd.,.Nie byłam w stanie zapanować nad niedocukrzeniami,
gdyż potas wpływa również na wchłanianie węglowodanów. Na moje nieszczęście nie
odczuwałam skurczy mięśni, bo gdyby się pojawiały to zareagowałabym dużo
wcześniej, a tak tłumaczyłam sobie wszystkie objawy po swojemu. Zielone światło
zapaliło mi się wówczas kiedy to odbycie treningu okazywało się ogromnym wyzwaniem,
zarówno pod względem mobilizacji, jak i wydolności…Ale to też tłumaczyłam sobie
zwykłym przetrenowaniem…
Zrobiłam podstawowe badania krwi, i okazało się, ze mam
spory niedobór potasu, wynik 3,2 z którym czułam się agonalnie. Zawody w
których chciałam wziąć udział odbyły się beze mnie, bo ja nie miałam siły i
tyle mi przyszło z mojej „mądrości”, a
raczej chorobliwej determinacji…Doświadczenie to, pokazało mi po raz kolejny
zresztą, że nie warto kosztem zdrowia próbować sięgać po upragnione owoce.
Każda zmiana to proces i musi rozciągać się w czasie. Dobrą sportową formę
niektórzy budują przez całe życie, mistrzostwo osiągają tylko nieliczni po
latach ciężkiej pracy, a ja zapragnęłam pójść na skróty…Czasami takie głupie
zachowania powodują, że można stracić to nad czym się pracowało przez długi
czas…
Odżywianie i sport ważne kwestie, doskonale sprawdzają się w
duecie, ale należy pamiętać o:
- prawidłowo zbilansowanej diecie,
- indywidualnie dobranym planu treningowym,
- obserwacji własnego organizmu,
- dobrej motywacji,
- odpowiedniej regeneracji,
- odpowiedniej suplementacji (ważne przy diecie redukcyjnej)
Wszystko należy robić przede wszystkim z głową, i mierzyć
siły na zamiary, a nie odwrotnie.
Zrobiłam sobie dzisiaj antyreklamę, ale cóż tylko ten nie popełnia błędów co
tak naprawdę nic nie robi. Dlatego jeśli myślicie o zmianach związanych z wagą,
czy osiągnięciami sportowymi, to przede wszystkim dajcie sobie na nie czas, i
podejdźcie do tematu rozsądnie. Czas jest chyba tutaj złotym środkiem. Będzie
wymagał ciężkiego wysiłku, i dużej dozy cierpliwości z Waszej strony, ale
jeżeli go już przetrwacie, to nagroda jest tym lepsza, i co najważniejsze dużo
zdrowsza. Nasz organizm na całe szczęście jest tak skonstruowany, ze zawsze
wysyła sygnały ostrzegawcze, a nasza rola polega na tym, aby nie próbować ich
lekceważyć. Kiedy pojawia się burza, zawsze wcześniej pojawia się znak
ostrzegawczy na niebie….Odpowiednia suplementacja, zmodyfikowanie treningów, zmiany dietetyczne, i moje wyniki wróciły
do normy po dwóch tygodniach, a razem z nimi prawdziwe życie i siły J Postanowiłam cieszyć
się sportem, i nie wymagać od siebie więcej niż jestem w stanie w danej
chwili osiągać…Na zakończenie taka myśl
- Kiedy się rozpędzacie, kiedy
fundujecie sobie prace na pełnych obrotach, bądźcie pewni, ze jesteście na to
gotowi…
Pozdrawiam Was wiosennie! Ania :)
Komentarze
Prześlij komentarz