Sztuczny słodzik - szkodzi, czy nie szkodzi?

Witajcie,
Moje pierwsze dni z cukrzycą zawsze będą mi się kojarzyć z faktem pożegnania się ze słodkościami. Było to dla mnie tym trudniejsze, że jako dziecko byłam ogromnym łasuchem. Poza tym jeszcze dwadzieścia lat temu zarówno do samej choroby, metod jej leczenia, jak i zasad odżywiania podchodzono zupełnie inaczej. Zapewne wielu z Was pamięta z jakim reżimem to wszystko co było związane…



Doskonale też pamiętam jakim zbawieniem były produkty light, które promowano jako te nie zawierające cukru. Wszystkie wafelki, czekolady, cukierki zawierające w nazwie light należały do produktów luksusowych z dwóch powodów. Po pierwsze ich zakupu można było dokonać tylko w nielicznych sklepach. Po drugie ich cena również nie była najniższa. Ale kiedy już udawało mi się je dostać, cieszyłam się jak dziecko, które otrzymuję swój upragniony i legalny „owoc”. Mylnym było jednak wyobrażenie, że mogę zajadać się nimi bez karnie. Nikt mi przecież nie powiedział, że wafelki, czy czekolada  wymaga jakiegoś węglowodanowego uwzględniania, w końcu bez cukru to bez cukru, a ja sama nie byłam a tyle bystra, aby pomyśleć. Wierzyłam, ze light jest magią, a na tabelki odżywcze wówczas mało kto zwracał uwagę, zresztą rzadko były przez producentów wówczas stosowane.

Moja bajka z tym związana nie trwała jednak zbyt długo. W pewnym momencie moją uwagę zwróciły jednak spore hiperglikemię po takich niewinnych grzechach. Ech… Krótko po tym producent zaczął zamieszczać tabelę odżywcze, a ja z uwagą zapoznawać się z ich treścią  Później naglę zrobił się szum, że wszystkie te substytuty cukru są szkodliwe, wywołują nowotwory etc. Stwierdziłam, że skoro produkty bez light w nazwie, a o które mi głównie chodziło, smakują zdecydowanie lepiej, skoro ich kaloryczność, czy ilość zawartych w nich węglowodanów, niewiele się różni od tych „zero” cukrowych,  to jaki sens je w ogóle spożywać? Od tego momentu już nigdy nie sięgam po nic co ma w swojej nazwie light, no chyba, ze jest to coca-cola, czy inne napoje typu izotoniki.

Skrajnych informacji na ten temat znaleźć można sporo. Aspartam jeden z przedstawicieli, co prawda nie cieszy się zbyt dobra opinią w mediach, ale bardzo często jest dodawany do wielu napojów, znaleźć go można również w pieczywie, słodyczach, deserach, żywności puszkowanej i produktach mlecznych. Słodzik ten jak zapewne wiecie, jest niemalże 200 razy słodszy od cukru i prawie zerowej kaloryczności.


Sama jednak do końca nie wiem, czy jeśli chodzi o konsekwencję i bezpieczeństwo jego stosowania to może być ona taka bezkarna? Skoro jednak dodaje się go do produktów żywnościowych na tak duża skalę światową. Poza tym skoro istnieją też badania naukowe, które potwierdzają brak jego szkodliwości, pod warunkiem, że dzienna dawka spożycia nie przekracza 40 mg/kilogram masy ciała. Myślę sobie, że może nie jest z tym aspratamem tak najgorzej. W końcu to wciąż doskonała alternatywa dla osób z cukrzycą, czy tych, którzy borykają się z problemem otyłości, a zupełna rezygnacja z słodkości jest dla nich zbyt dużym problemem, to wówczas czemu nie… Podejście zdrowo rozsądkowe zawsze jest najbezpieczniejszą alternatywą i tutaj również na pewno należy o tym pamiętać. Na pewno nie sięgnę już po żadnego tego typu łakocie jak czekolada, wafel, ale coca-colą, czy sprite nigdy nie pogardzęJ A Wy co sądzicie o bezkarności w stosowaniu aspartamu, czy innych tego typu słodzików? 

Pozdrawiam Was serdecznie, Ania :)

Komentarze

Popularne posty