Cukrzyca a strefy czasowe.
Witajcie,
Dzisiaj chciałam się jeszcze zatrzymać przy naszym podróżowaniu z cukrzycą, a mianowicie
poruszyć kwestię związaną ze zmianą
strefy czasowej. Aspekt ten dosyć często budzi zakłopotanie, przynajmniej dla większości, a tak naprawdę nie taki
diabeł straszny jak go czasami rysuje nasza świadomość…
Podróż do miejsca na Ziemi, gdzie czeka nas spore
przeorganizowanie czasowe na pewno nie jest niczym przyjemnym dla nikogo. W
końcu nasz organizm funkcjonuje według swojego dobowego rytmu. Bez względu na
to, czy leci się z cukrzycą, czy bez. Większość przez pierwsze doby czuje się
lekko nie komfortowo i to naturalne. Nasz organizm jednak potrafi się szybko
zaaklimatyzować. Sytuacja jest bardziej złożona jeśli leci z nami cukrzyca i
nasza pompa insulinowa.
Pamiętam kiedy wylądowałam na Kubie o 22, w Polsce był
wówczas już środek nocy. Stwierdziłam, że nie warto od razu zmieniać godziny w pompie, bo noc nie jest dobrym czasem
na tego typu „eksperyment”. Trochę obawiałam się, że cukier może spaść mi zbyt
nisko, tym bardziej, że moja baza od rana jest na nieco większych dawkach niż w tych
pierwszych godzinach nocnych. Sytuacja byłaby trochę bardziej komfortowa z
punktu widzenia cukrzycy, gdyby na Kubie był ranek. Idealnie być jednak nigdy
nie chce, więc trzeba było mierzyć się z faktem. Zmęczenie podróżą było tak
potworne, że obawiałam się, że nawet jeśli cukier w nocy mi spadnie to mogłabym
się nie obudzić w porę.
Postanowiłam pójść spać bez żadnych modyfikacji. Wzięłam pod
uwagę, że przez ostatnie 15 godzin byłam w podróży, a więc niemalże bez ruchu, wniosek
nasuwał się jeden. Rano od razu po obudzeniu dokonałam czasowej modyfikacji w
pompie. Cukier po przebudzeniu był w normie, obyło się bez żadnych nocnych
niespodzianek. W ciągu pierwszej doby zastosowałam intensywną samokontrole.
Oznaczając glukozę średnio co 2-2,5 godziny. Nie działo się tutaj nic
niepokojącego. Właściwie podczas wszystkich podróży, bez względu na kraj
stosuję ten myk, że w pierwszej dobie staram się częściej kontrolować cukier.
Nawet w Polsce, kiedy wyjeżdżam ze swojego miasta. Zmiana miejsca, otoczenia,
inne warunki czasami wystarczą, aby moja landrynka straciła orientacje w
terenie. W momencie kiedy ruszamy się poza nasz kraj, dochodzi zmiana klimatu,
która może, choć nie musi również przyczynić się do pewnych wahań poziomów
cukru, więc myślę, że jeden dzień większej samodyscypliny, nawet na wakacjach
nie powinien nas zabić.
Myślę, że najważniejsze w tym wszystkim jest zawsze dobrze
ustawiona baza. Wtedy nie ma co się obawiać podróży ze zmianą czasu. Poza tym
taka podróż, wakacje, czy jaki inny cel nago wyjazdu niczym nie różni się od
tego kiedy wybieram się w bliższe kierunki. Zawsze należy pamiętać o pewnych
sprawach wybierając się w podróż z cukrzycą, ale nie ma powodów do stresowania
się, czy zniechęcania się. Tydzień temu po poście - Podróż z cukrzycą, naszła minie pewna refleksja… Status wakacyjny należy pielęgnować, ponieważ
przez tydzień, dwa w roku może być Ci dana chwila, w której nikt i nic nie
powinno Cię ograniczać. Żaden szef, rodzic, przyjaciel i w końcu również cukrzyca.
Chwila w której zażywasz wolności w pełnym tego słowa znaczeniu, a potem ta
chwila mija… Tylko od Ciebie zależy jak tę chwile wykorzystasz. Tym bardziej
zachęcam Was do dwóch rzeczy. Akceptacji siebie ze swoją cukrzycą, oraz dbania o dobre poziomy cukru przez cały rok.
Tylko wtedy jesteście w stanie osiągać "Wolność" i to bez względu na szerokość geograficzną.
Pozdrawiam, Ania :)
Komentarze
Prześlij komentarz