Nam w cukrzycy się zdarza...

Witajcie,
Większości z nas podróże o różnym charakterze zdarzają się często. Czasami nie ma tygodnia w miesiącu, aby nasz szef gdzieś nas nie wysyłał. Czy zawsze pamiętamy o tym, aby zabierać ze sobą zapasowa insulinę, wkłucia, czy awaryjnie dodatkowego pena, glukometr? Otóż nie, bo w końcu ile razy zdarza się nam wyparować z domu  na ostatnią chwilę, kiedy to już nie jesteśmy w stanie pomyśleć o tych ważnych rzeczach... Jak zatem poradzić sobie, kiedy napotka nas przykra, pechowa sytuacja związana z koniecznością skorzystania z tego, czego nie mamy przy sobie? Spróbuję odpowiedzieć w dzisiejszym poście…



Sprzęt to tylko sprzęt i każdy, nawet najlepszy potrafi się popsuć. Insulina potrafi się przegrzać, a wkłucia mają to do siebie, że się zatykają. Tyle ile osób z cukrzycą, tyle różnych sytuacji, którymi każdy mógłby się podzielić. Zanim jednak wyrobimy w sobie nawyk zabierania ze sobie zawsze i wszędzie podstawowych rzeczy, które są nam niezbędne, zazwyczaj musimy kilka razy odczuć na własnej skórze, że jest to konieczne…

W moim dotychczasowym stażu z cukrzycą wielokrotnie natrafiałam na różne sytuacje, w których to przychodziło mi się mierzyć z własną głupotą czy rozczepianiem. Czasami bardziej lub mniej świadomymi. Zazwyczaj w takich sytuacjach reaguję się paniką, dopiero później przychodzi moment, że zaczyna się myśleć jak owej sytuacji zaradzić. Zawsze im wcześniej przechodzimy do działania tym lepiej. 

Moje sytuacje, które najlepiej zapamiętałam:

1. Zapomniałam zabrać insulinę ze sobą, a właśnie skończyła mi się fiolka. Wyjechałam wówczas na wakacje i o fakcie zorientowałam się już na miejscu. Na całe szczęście było to w Polsce. Pobiegłam do pierwszej lepszej apteki i zakupiłam całe opakowanie, niestety na 100%. Pani mgr w aptece nie robiła żadnych problemów. Nie miałam recepty ze sobą, a po lekarzach nie myślałam biegać. Myślę, że gdybym udała się jednak wtedy na pogotowie, spokojnie by mi taką wypisano i lek ratujący życie nie musiałby mnie tyle kosztować, 

2. Brak awaryjnego wkłucia poza miejscem zamieszkania, pena z insuliną również, zatkane wkłucie. Trochę biegania kosztowała mnie ta sytuacja. Byłam wówczas w Wrocławiu, którego dobrze nie znałam, a już na pewno nie miałam pojęcia gdzie mogę dostać kupić osprzętowienie do pompy insulinowej. Na szczęście pomyślałam, aby od razu skontaktować się z przedstawicielem pompy, która wówczas używałam. Bez problemu otrzymałam dokładne informacje co do nazwy i ulicy apteki, gdzie mogłam nabyć potrzebny sprzęt. 

3. Zalanie wodą glukometru, co przytrafiło mi w ostatnie wakacje. Wracałam wówczas z Krakowa, a cała sytuacja przytrafiła mi się na pół godziny przed wyjazdem. Myśl, że przez najbliższe 6 godzin nie będę miała kontroli nad moją glukozą wpędzała mnie w złość i lęk. Starałam się „reanimować” glukometr jak tylko przychodziło mi na myśl. W ostateczności zamieściłam go w ciepłej kieszonce spodenek, po około 2-3 godzinach wróciło w nim życie, a mój uśmiech na twarzy był bezcenny. Spadł mi wówczas kamień z serca,

4. Ostatnia historia co prawda nie dotyczy żadnej awarii sprzętu, ale też wpędziła mnie w niemałe zakłopotanie. W momencie kiedy jeszcze byłam na penach, wieczorem omyłkowo zamiast 16 j bazy, podałam sobie insulinę o krótkim działaniu. Zorientowałam się w momencie kiedy chowałam już pena do etui. Nie wyobrażałam sobie, aby na noc przyjmować solidną porcję 16 WW, ale nie bardzo wiedziałam co innego mi pozostało. Nie wiem, czy dobrze, ale zadziałało. Miałam już siadać do kolacji i w tym samym czasie przyszło mi namyśl, aby podać sobie glukagon. Co prawda noc nie należała do spokojnych, bo co 3 godziny kontrolowałam cukier, ale obyło się bez nocnego obżarstwa, cukier chociaż rano nie był idealny, ale też do zniesienia.

Podobnych sytuacji w roli głównej z awarią sprzętu w najmniej oczekiwanym i pożądanym momencie było o wiele więcej. Trudno byłoby mi je wszystkie krótko opisać w jednym poście. Zawsze jednak z każdej udało mi się wyjść na szczęście bez większego szwanku na zdrowiu. Ja osobiście nie jestem mobilna jeśli chodzi o samochód, ale dla tych którzy są, a samochód stanowi narzędzie np. pracy, nie głupim rozwiązaniem jest po prostu umieszczenie na stałe w bagażniku małej torby z całym zapasowym sprzętem. Dla takich jak ja pozostaje zawsze czujność, aby nigdy nie zapominać o tych podstawach. Fajnie też mieć grono znajomych osób z cukrzycą, którzy na pewno będą pomocni. W końcu co dwie głowy to nie jedna. Życzę Wam jak najmniej takich niespodzianek w słodkiej karierze, a jeśli już, to abyście wychodzili z nich z obronną ręką. 

Pozdrawiam, Ania :)

Komentarze

Popularne posty