I Bieg "Pobiegajmy dla Onkolodków"
Witajcie,
Dzisiaj kolejna relacja z mojego ostatniego biegu
zorganizowanego. Tym razem miałam przyjemność pobiec w I Biegu „Pobiegnij dla
Onkolodków”, który odbył się w poznańskim Lasku Marcelińskim. Pod hasłem
„Biegniemy nie tylko po to, aby się ścigać”, biorący udział przyłączyli się do
zbiórki na rzecz dzieci z oddziału Onkologii ze szpitala klinicznego im.
Jonchera w Poznaniu. Jak było tym razem? Jednym słowem –
Zaje…, ale nie używam wulgaryzmów, więc zmuszona jestem wyrazić słów więcej…
Przede wszystkim ostatnia niedziela tj. 2.10., była chyba
ostatnim ciepłym dniem tego roku. Patrząc na to czego doświadczamy od kilku
dni, nie mam już żadnych wątpliwości, że tak właśnie było. Bez wątpienia dostarczyło to dodatkowej pozytywnej atmosfery zarówno w trakcie jak i
zaraz po biegu. Wielu uczestników w miejscu całej organizacji pojawiło się ze
swoimi rodzinami, gdzie organizatorzy zadbali, aby stworzyć im okazję do
aktywnej niedzieli na świeżym powietrzu. Takiej z dala od centr handlowych,
gdzie świat rządzi się już innymi realiami i wartościami…
Mnie na miejsce udało się dotrzeć grubo przed zaplanowanym
startem. Zdążyłam trochę zmarznąć, bo strój biegacza, nawet w najcieplejszy
październikowy poranek jest jednak tylko strojem biegacza. Na miejscu
ogarniecie lekkiego zamieszania z numerami startowymi. Nie lubię przypinać
swojego identyfikatora, zwłaszcza tuż przed biegiem. Oczywiście zawsze mam
problem z idealnym trafieniem w środek, albo z wyzbyciem się pewnej swojej ułomności jaką bez wątpienia
jest ciągłe podążania ku perfekcji. Uff,
tym razem udało się już za drugim razem.
Zawodników według list, miało wystartować około 450. Nie
pamiętam kiedy miałam przyjemność brać udział w tak małej grupie. Dystans do
pokonania liczył 6 km., a więc wszystko do ogarnięcia i to na spokojnie. Byłoby
idealnie gdyby powierzchnia ulana była jeszcze z czystego asfaltu, niestety o tym musiałam zapomnieć.
Wystartowaliśmy, więc wkroczyłam na swój biegowy dywanik.
Początek biegu ciężki jak zawsze ze względu braku przestrzeni. Dodatkowym
utrudnieniem było tutaj, że niektórzy postanowili pobiec ze swoimi psami
pupilami, a te dodatkowo plątały się pod nogami. Udawało się jednak wyprzedzać
w granicach swoich możliwości. Momentami trasa trudna, wystające korzenie, czy
grube warstwy suchego piasku, sprawiały dodatkową poprzeczkę. Poziom glukozy
pewnie w granicach 200 mg., na tyle się czułam. Nie lubię trenować przy takich
poziomach, ale na tego typu wystąpienie nawet lepiej, bo mam zawsze pewność, ze
nie będę tracić w momencie wystąpienia hipoglikemii, zwłaszcza, ze biegłam z
pompą.
Kolejny raz na trasie dałam z siebie wszystko. Przy tego
typu biegach, staram się bardziej czerpać radość z samego faktu, że mogę pobiec
w słusznym celu. Przynajmniej na samym starcie. Nastawienie takie, szybko jednak mi mija, bo w
jego trakcie odzywa się ambicja i zaczynam odczuwać parcie na wynik. Przez
pierwsze 4 km szło mi cały czas do przodu, później dostałam się już w dosyć
silną grupę i tutaj rozpoczęła się walka. Walka z pozostałymi zawodnikami,
walka z sobą. Ostatni kilometr był chyba najtrudniejszy, bo na ostatnich merach
w takich okolicznościach jak każdy kto
bierze udział w jakichkolwiek zawodach doskonale wie, że meta jest już blisko,
a więc staramy się dać z siebie tyle ile się wówczas da…
Udało się przebiec 6 km w czasie 35’05 s, co dało mi 140
miejsce w kategorii open, 37 w kat. Kobiet, i 17 w k30. Szału nie ma jak ja to
często mówię, ale też, czy sam wynik jest tak istotny jak fakt, że z każdym
kolejnym biegiem, wyścigiem kolarskim robi się postępy? Nawet jeśli są one
niewielkie, to i tak w końcu stawia to zawodnika na jego osobistym podium. Nikt
inny w końcu nie jest w stanie ocenić naszych wyników tak obiektywnie jak my sami. Zaglądając w głąb tego co dzieje
się z nami na co dzień i na przestrzeni tygodni, miesięcy. Dzięki czemu?
Właśnie dzięki temu, że pasja czyni zarówno nasze życie lepszym, bogatszym i
pełniejszym. Czego Wszystkim Aktywnym Życzę. Moi Drodzy Dużo Satysfakcji z tego co robicie dla innych i przede wszystkim dla siebie!!! Jeśli sami jesteśmy szczęśliwi, wiele z tego
szczęścia jesteśmy w stanie przekazać innym!! !Cukier po powrocie do domu, po
drobnej korekcie od razu po biegu, zupełnie w ciemno 128 mg%., a wiec uważam, że trafiłam idealnie. Do najbliższego :)
Pozdrawiam, Ania :)
Komentarze
Prześlij komentarz