Test: FreeStyle Libre

Witajcie,
W dzisiejszym poście chcę się z Wami podzielić moimi wrażeniami z testowania urządzenia, który nie tylko ma zastąpić tradycyjny sposób oznaczanie glikemii, ale przede wszystkim ułatwić nam życie z cukrzycą. Mowa oczywiście o kolejnej, cudownej technologii jaką bez wątpienia jest tutaj system Freestyle Libre. Dzisiaj mija u mnie 11 doba, gdzie wciąż nie mogę uwierzyć w to, że nie muszę kłuć wciąż palców, aby oznaczyć poziom cukru. Dopiero dziś, odczuwam prawdziwą uciążliwość jaka wypływa z tej właśnie czynności. Czy rzeczywiście Libra jest taka cudowna, i czy rzeczywiście możemy jej w pełni zaufać?


Przyznam się szczerze, że ten nowy gadżet sprawił mi ogromna radość. Lubię wszelkie nowości technologiczne, które zazwyczaj wprowadzają jakieś zmienne. Tutaj bez wątpienia ta zmienna czyni życie z cukrzycą mniej uciążliwym, oraz dużo sprawniejszym i dyskretniejszym. Dodatkowo jest bodźcem, który może niekiedy jeszcze bardziej motywować. Poza tym zabija dotychczasową rutynę i monotonię z jaką niekiedy pomiary po kilkudziesięciu latach są wykonywane. Dreszczyk emocji jaki widać i w takich powinnościach jest mile widziany. 

Podniecenie wynikające głownie z odciążenia psychicznego to jedno. Tutaj daje celujący, bo czuję się trochę jakbym była na wakacjach. W dodatku wakacjach z podróżą w nieznane, tzn. znane, ale jakby z poszukiwaniem odpowiedzi na różne akcje, które rodzą reakcje na kanwie wszystkich okoliczności związanych z używaniem libry.

Moje pierwsze kroki z Freestyle Libre:

1. Wyniki porównywalne z pomiarem na glukometrze
Pierwsze dwie doby oznaczałam poziom glukozy równomiernie, zarówno na glukometrze i za pomocą czytnika. Tutaj pomiary były w 85 % zbliżone do siebie. W kolejnej, postanowiłam zaufać nowemu nabytkowi, bazując cały dzień na nim, a pomiary na glukometrze ograniczyłam do dwóch. Badając cukier rano i przed pójściem spać. Trochę mnie kusiło? Chyba jednak bardziej wprowadzało niepokój, że może jestem zbyt ufna librze. Ale w końcu jeżeli coś złego działoby się z cukrem mój organizm dał by mi znać. Niekiedy już po własnym samopoczuciu potrafię odpowiedzieć jaki może być jego poziom, a pomiar jest tylko potwierdzeniem tych przypuszczeń. Ten pierwszy test libra przeszła niemalże wzorowo. Różnice między jednym a drugim były maksymalnie do 10 mg%, a więc żadna.


2. Libra nie ogarnia w momencie
Kolejnym testem tzw. spontanem, jaki postanowiłam wówczas zrobić, było porównanie w momencie nagłego spadku glukozy, a w konsekwencji tzw. odbicia jakie niestety się przytrafiło. Tutaj libra wypadła dużo słabiej. Różnice przekraczające nawet 50 mg%, dochodzące do 100 mg%, ale w momencie ustabilizowania glukozy wszystko wraca do należytego porządku. Sytuacja podobna, ale odwrotna, czyli najpierw hiperglikemia – później hipoglikemia, reakcja libry identyczna jak wyżej. Wniosek z tego taki, że im bardziej cukier stabilny, tym libra sprawdza się lepiej, co może dla niektórych być dodatkową motywacją w zachowaniu stabilnych poziomów. 

3. Sensor współpracujący z skórą
Najbardziej w całej zabawie z libra obawiałam się tego, że sensor zamieszczony na skórze nie będzie się trzymał. Złe doświadczenie z sensorami Medtronica od razu spędziły mi piękny sen z powiek o librze. Tutaj jestem bardzo miło zaskoczona. Sensor cały czas od kiedy został zamieszczony, tak się wciąż trzyma. Nie musiałam wspomagać go żadnymi dodatkowymi plastrami. Zdarzyło mi się nawet kilka razy przez przypadek zahaczyć o niego i również bez żadnego uszczerbku. Poza tym przy moim trybie życia, gdzie skóra narażona jest na spora ilość wydzielanego potu, tutaj również bez zastrzeżeń.

4. Czytnik lubi przerwy
Właśnie trzy razy zostałam z pytaniem bez odpowiedzi, oczywiście tyczącym się mojego poziomu cukru. Przy pierwszej okazji komunikat o błędzie i powtórzeniu próby za 10 minut. W czasie treningu czytnik miałam w kieszonce spodenek, mogła dostać się do niego lekka wilgoć, poza tym były to pierwsze godziny jego życia, więc może stąd te problemy? Za drugim razem przebywał chyba zbyt długo na zimnie, bo też poprosił o powtórzenie próby za 10 minut. Kolejnej odmowy nie potrafię z niczym powiązać. Tutaj byłam trochę zmartwiona, bo jeśli ja, na tu i teraz potrzebuję informacji, to chciałabym ją mieć. Zwłaszcza w trakcie treningu. Na szczęście kolejne, libra przeszła już pozytywnie. Ważne, że potrafiła się ogarnąć i kontynuować naszą przemiłą współprace dalej.

5. Wysoka cena jak na przeciętna osobę, żyjącą z cukrzycą Polsce
Tutaj bez wątpienia na minus. Sam czytnik, będący jednorazową inwestycją w porównaniu z identyczną ceną za jeden sensor starczający na 14 dni to grubo przesadzony biznes. Ciekawa jestem ile kosztuje wyprodukowanie tego sensora, pewnie grosze. Państwo oczywiście może kiedyś się przychyli do rozważenia refundacji. Obecnie mają zapewne ważniejsze tematy na głowie, albo odwracanie od nich uwagi, po przez afery jakie wciąż wywołują. Wciąż mało myśli się o negatywnych konsekwencjach związanych z powikłaniami i kosztach z tym związanymi…


Na pewno Freestyle Libra jest warta inwestycji. Nawet jeśli nie do systematycznego i ciągłego zastosowania, to i tak warto od czasu do czasu, zrobić sobie chociaż krótki urlop od ciągłego kłucia. W naszej codzienności zdarzają się również różne sytuację, gdzie będzie nam po prostu sprawniej zeskanować swój cukier, niż wyciągać glukometru, gdzie dokonanie pomiaru trwa jednak nieco dłużej. Na pewno jest to również bardzo fajne i wygodne rozwiązanie dla rodziców, których dziecko choruje na cukrzycę, przynajmniej u takiego powyżej 4 roku życia. Idealne rozwiązanie również na wypoczynek wakacyjny i to już naprawdę na pełnym wypasie. Dla osoby aktywnie żyjącej z cukrzycą doskonale pomaga zachować jeszcze lepsze wyrównanie glukozy podczas treningu i tuż po nim. Warto spróbować, a później na miarę swoich możliwości i potrzeb używać. Życzę Wam jak zawsze jak najpiękniejszych pomiarów!!!

Pozdrawiam, Ania :) 

Komentarze

  1. No mi niestety odpadł. I bardzo dobrze trzeba odtłuscic skórę. Jestem bardzo zadowolona z FSL ale niestety zaniża nieco glikemie. Super że nie trzeba się "dziobać" a pomiar masz od razu. Jednak dziś nie określił glikemii bo był sensor za zimny. Dodam że było 7°C. O

    OdpowiedzUsuń
  2. Może to kwestia sensora...Mnie puki co nie zawodzi:)Poza tymi małymi niedyspozycjami...Działa również w temperaturze 4-5 st. C- przetestowałam dwa razy:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Moim zdaniem lipa, bo po pierwsze często nie trzyma tych 14 dni. Po drugie jeżeli już, to jest to tylko 14 dni. Po trzecie ceny czujników zachodnie na zarobki polskie. W Niemczech ceny są identyczne, a zarobki ze cztery razy wyższe jak nie więcej (emerytury/renty to już w ogóle kosmiczna różnica). Dlatego to się masowo w Polsce nie ma szans przyjąć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest sporo racji w komentarzu, nie zaprzeczę: cena niestety spora, zarobki polskie wciąż odbiegają od poziomu wysoko rozwiniętych krajów europejskich i tutaj jestesmy bardzo ograniczeni w mozliwosciach... Ale jednak trzyma te 14 dni- a jeśli nie, to jest możliwość reklamacji, a po drugie 14 dni to jego żywotność, wiec "tylko" chciałoby sie wiecej za 255 zł, wiadomo...

      Usuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty