"Mikołajki z Olimpijczykami", czyli Cukrzyco ruszaj się.

Witajcie,
Wielkimi już krokami zbliżamy się do najpiękniejszych świąt, którymi bez wątpienia są Święta Bożego Narodzenia. Jedni pochłonięci są przedświątecznymi zakupami, porządkami i pozostałymi przygotowaniami, a inni starają się, aby nawet w tym czasie zadbać o aktywną stronę życia. Na język ciśnie mi się pewna myśl, refleksja, która właśnie nasunęła mi się wczoraj. Właśnie wczoraj, spora ilość rodzin, w tym przeważająca, gdzie życie z cukrzycą jest na porządku dziennym przeniosła się na Halę Sportową Politechniki Poznańskiej. „Mikołajki z Olimpijczykami”, bez dwóch zdań wspaniała inicjatywa, która pokazuje, że można spędzać czas bardzo aktywnie bez względu na wiek i ograniczenia…



Od jakiegoś czasu systematycznie spotykam się z pacjentami z cukrzycą na oddziale diabetologicznym Szpitala Klinicznego Fr. Raszei w Poznaniu. Dzieląc się tam swoim 22 letnim doświadczeniem z cukrzycą, w tym wzlotami i upadkami, pragnę zmotywować ich do systematycznego uprawiania sportu. Właśnie przez aktywność fizyczną, nasza cukrzyca jest w naszych rękach i to nie ona rządzi, tylko my… Aczkolwiek i tutaj zdarza się również, że mimo naszych chęci, gdy jest sport, jest właściwe odżywianie, dawkowanie, a cukrzyca swoje… Pewnie, że się wtedy wkurzam, ale mimo wszystko nie odpuszczam, bo tego m.in. nauczył mnie sport, w nim liczy się przede wszystkim zwycięstwo nad sobą. Dla mnie jest to najbardziej obiektywna ocena naszych zmagań, które w końcu nie jedno mają w życiu imię. Naprawdę nie trzeba zdobywać szczytów, ale zawsze warto podążać w ich kierunku…

Nasza cukrzyca choć jedno ma imię, tak naprawdę jest każdorazowo inna. Nie ma dwóch identycznych osób, nie ma też dwóch identycznych Pacjentów z cukrzycą. Tym samym zawsze nasze możliwości, cele, plany, marzenia powinny mierzone być na miarę naszych indywidualnych możliwości. Stąd też, nie liczy się ilość przebytych kilometrów, a liczy się droga jaką się przebywa, aby dotrzeć na swoją metę…

Wracając jednak do moich spotkań z Pacjentami. Bardzo je lubię. Po pierwsze, bo mogę opowiadać o tym, jak konsekwencje niewłaściwego dbania o siebie bywają nieprzyjemne dla naszego życia, pokazywać również, że nie poddając się, walcząc, można wygrywać z przeciwnościami losu, które choroba stawia. Poza tym, każde takie spotkanie wzmacnia moją wrażliwość, empatię, chęć rozumienia inności oraz przyczynia się do tego, że ja sama mam okazje dowiedzieć się czegoś nowego, w tym również o sobie…

Na jednym z takich spotkań miałam okazję poznać Michała Jelińskiego. Naszego Wspaniałego wioślarza, Mistrza Olimpijskiego w Pekinie, czterokrotnego Mistrza Świata, który podobnie jak my, żyje na co dzień z cukrzycą. Mimo swojej cukrzycy osiągnął tak wiele, o czym nie jeden w pełni zdrowy sportowiec może co najwyżej pomarzyć. Michał pokazał nam, że można. Mimo tego, że cukrzyca jest, że gdzieś nie ułatwia, a wręcz często stanowi dodatkową poprzeczkę, to można mimo jej obecności sięgać po najwyższe cele.




Właśnie dzięki temu, że udało mi się spotkać Michała, miałam szansę trafić na tak fajnie zorganizowaną i pomyślaną imprezę - „Mikołajki z Olimpijczykami” . Podczas której: dzieci, dorośli, seniorzy mogli zmierzyć się między sobą w wielu różnych dyscyplinach sportowych. Atmosfera rywalizacji jaka towarzyszyła  każdej z nich była naprawdę niezła. Każdy mógł znaleźć dla siebie coś co mu odpowiadało. Każdy mógł również poczuć tutaj prawdziwe emocje jakie towarzyszą podczas prawdziwej rywalizacji sportowej. Pełne zaangażowanie zawodniczek i zawodników pokazywało, że jest ona na bardzo wysokim poziomie.


Myślę, że świetnie, że takie pomysły się pojawiają i są realizowane oraz, że cieszą się takim sporym powodzeniem. Fajnie też, że tak wiele osób, rodzin potrafi spędzać aktywnie wspólnie czas. A jeden z powodów jaki podają pacjenci podczas moich spotkań z nimi na pytanie - dlaczego sport nie jest częścią mojego życia z cukrzycą? Brzmi, bo praca, bo rodzina i gdzie jeszcze sport? Myślę, że warto pomyśleć w natłoku wszystkich zajęć, o takiej alternatywie rodzinnej, że sport możemy uprawiać wspólnie, właśnie włączając w to całą rodzinę. Wspólna zabawa, która nie tylko ma działanie profilaktyczne, ale również bez wątpienia wpływa na budowanie dobrych i mocnych więzi. Pamiętacie czasy, kiedy karą był zakaz wyjścia z domu na dwór, na pole? (w zależności od punktu naszego położenia:)). No właśnie, a jak jest dzisiaj? Coraz częściej kara brzmi – wyjdź  na zewnątrz, zażyj ruchu… No właśnie, a zatem korzystajmy z tego co podsuwa nam życie i bawmy się aktywnie. Pamiętajmy ruch to zdrowie i nic nie jest w stanie go zastąpić ;) Życzę Wam więc aktywnego niedzielnego wypoczynku :)

Pozdrawiam, Ania :)

Komentarze

Popularne posty