Cukrzyk z cukrzycą na wakacje.

Witajcie,
Powoli zaczynamy myśleć już o najbliższych wakacjach. Część zapewne ma już plany, inni jeszcze nie. Wybór miejsca wypoczynku w przypadku cukrzyka to jedno. W końcu nie ma się czego obawiać. Zmiana klimatu, czasu, a może zmiana metody leczenia? W końcu dlaczego nie odpocząć od pompy i przejść na czas urlopu na peny? W końcu raz się żyje. Na pewno warto jest przed urlopem dobrze spakować swój bagaż i się przygotować. Im zrobimy to lepiej, tym przyjemniejsze i spokojniejsze będą nasze wakacje. W dzisiejszym artykule cukrzyk wybiera się na wakacje, więc rozprawia o tym co jest najważniejsze….


Najgorsze jest pakowanie walizki na ostatnią chwilę. Przekonałam się o tym 3 lata temu, kiedy to wybywałam na naprawdę zasłużone wakacje. Presja w pracy, obrona dyplomu na dzień przed wylotem i o mało co, nie zabrałabym tego co najważniejsze, a mianowicie insuliny. Urodzona szczęśliwie, bo 13 - również wtedy mnie moje szczęście nie zawiodło. Praktycznie zamykałam już drzwi i moja pompa zasygnalizowała kończący się zbiornik z insuliną. Z racji tego, że insulinę zazwyczaj pakuję jako ostatnią, bo w końcu trzymana w lodówce, tym razem zmęczenie było tak duże, że myślałam tylko o jednym - daj mi wypocząć…

No dobrze, moja historia skończyła się szczęśliwie, ale w końcu może się zdarzyć, że się zapomni ważnej rzeczy. Nigdy nie byłam zmuszona w krajach Unii Europejskiej realizować recepty na insulinę, czy paski. Jeżeli mamy takową receptę bez problemu możemy z nią pójść do apteki. Wszystkie leki na receptę mają wszędzie taka samą nazwę handlową, więc np. Novorapid to wszędzie Novorapid. W końcu nauczona doświadczeniem planuję, że na wyjazd 2 peny, 2 glukometry i osprzętowanie, leki razy 2 w stosunku do zapotrzebowania na dany czas. Warto też zabezpieczyć się w dodatkowe recepty, aby nie obudzić się z ręką w tzw. nocniku.

W wakacje ubiegłego roku pokusiłam się o eksperyment przejścia na peny. Mimo, że wcześniej byłam raczej sceptycznie do tego pomysłu nastawiona. W końcu branie pompy na plażę i leżakowanie przy wysokiej temperaturze, nie ma dobrego wpływu na insulinę. Przynajmniej tak głoszą fachowcy od tych spraw. Poza tym pompa, to jakby nie było sprzęt drogi. Z racji tego, że na krótko przed wakacjami moja pompa się zepsuła, poleciałam z wypożyczoną. Stwierdziłam wiec, że nie będę ryzykować nie opłaconego jeszcze sprzętu. Na czas wyjść na plaże odpinałam się od niej i przechodziłam na peny. Bardzo fajne rozwiązanie. Zastosowałam tylko i wyłącznie insulinę krótko działającą, bo w końcu nie smażyłam się pół dnia. Metoda bardzo wygodna i nie doprowadziła do hiperglikemii. Stosowałam więcej pomiarów, a przed wyjściem sprawdziłam ilość aktywnej jeszcze insuliny. Warto rozważyć odpoczynek od pompy, a może i na cały urlop? Myślę jednak, że warto mieć ze sobą i jedno i drugie rozwiązanie. Wiadomo, że jeżeli sprzęt ma nawalić, to zrobi to w najmniej oczekiwanym momencie.

Jeżeli jestem już przy pompie insulinowej, to wiedzcie co ważne:
Bramki - Zanim dostaniemy się na pokład samolotu przechodzimy przez bramki. Nie odpinamy pompy i nie prześwietlamy jej. Zestaw infuzyjny i pen na wypadek awarii oraz insulina pozostają zawsze w bagażu podręcznym. 
CGM - pamiętamy o wyłączeniu komunikacji urządzeń CGM i glukometru podczas startu i lądowania.
Dawkowanie insuliny. Ponieważ część z nas rzadko lata samolotem i dla większości będzie to sytuacja nietypowa do codziennej, możliwe, że będzie trzeba zastosować czasową zmianę bazy, zwiększając przepływ. Stres, brak ruchu mogą być przyczyną hiperglikemii. U mnie zapotrzebowanie na insulinę zwiększa się wtedy nawet o 40-50%. W przypadku lotów trwających dłużej niż 3-4 godziny, na pewno serwowane będą posiłki. W tym momencie insulinę na posiłek lepiej podać po zaserwowaniu go przez obsługę pokładu i zwiększyć samokontrole po spożyciu, jak i w trakcie całej podróży.
Zmiany ciśnienia - W przypadku dłuższych lotów zmiana podaży insuliny przez pompę proporcjonalnie do ilości insuliny w zbiorniku 1 j. więcej przy starcie, 0,5 j. mniej przy lądowaniu. Zaleca się napełnienie zbiornika max. Do 150 jednostek insuliny. Natomiast w przypadku krótszych lotów efekty się znoszą. 

Podróż z cukrzycą nie jest niczym nadzwyczajnym, zwłaszcza jeśli przebywa się którąś z kolei. Pamiętać jednak trzeba o tym, co w przypadku cukrzyka najważniejsze. Od mojej historii z szczęśliwym zakończeniem, insulinę mam zawsze z tyłu głowy. Zatem zestawy infuzyjne, paski, glukometry, peny pakuję na początku, a o insulinie myślę do chwili, kiedy już wiem, że jest w moim bagażu bezpiecznie ze mną. Pamiętamy również o ubezpieczeniu kosztów leczenia na wypadek… Pilnujcie, aby na polisie, którą wykupujecie zaznaczone było, że jest choroba przewlekła. Nie dajcie się też łapać na ubezpieczenia zwrotu kosztów, w przypadku rezygnacji na wypadek… Sprawdzajcie, czy w ogólnych warunkach ubezpieczenia, które nabywacie jest napisane, że gdybyście z powodów cukrzycy nie mogli udać się na wakacje, to Wasze ubezpieczenie zadziała. W Polsce rzadko się zdarza, aby Towarzystwa dysponowały takimi ubezpieczeniami. Jeżeli już, to są one niestety bardzo drogie. Pozostaje mi już dzisiaj życzyć Wam udanych i pięknych wakacji :)

Pozdrawiam, Ania :)

Komentarze

  1. Witam
    Tak, masz rację cukrzyca w podróży to nie problem, ale wydaje mi się że każdy sam się musi o tym przekonać. Mój syn zachorował mając 3 lata, teraz to już 17-letni młodzieniec. Podróżowanie z nim zaczęliśmy praktycznie od urodzenia, po rozpoznaniu choroby były to wyjazdy tylko samochodem i po Europie, uzbrojeni po zęby w leki, recepty, peny, glukometr zaczynaliśmy urlop w wielkim stresie, jak to będzie, i co będzie jak się coś stanie. Tak jeździliśmy parę lat. Potem syn skończył lat 10 i zaczęliśmy podbijać świat. Już trochę nauczeni, mający nie małe doświadczenie pierwszy daleki wyjazd zaplanowaliśmy do Tajlandii. Wszystko było w jak najlepszym porządku, daliśmy radę. Teraz latamy praktycznie co roku, zwiedziliśmy już powtórnie Tajlandię, potem była Kambodża, Wietnam, Sri Lanka, Indonezja, aktualnie planujemy wyjazd do Indii. Przelot to często od 12 do 20 godz. W danym kraju też staramy przemieszczać się samolotem oszczędzając czas. Praktycznie wewnątrz kraju zdarza się i 10 lotów wewnętrznych. Każda podróż trwa około 1 miesiąca, logistyczne było trudno na początku, teraz wiemy że w takiej podróży z cukrzykiem najważniejsze jest przede wszystkim zadbać o to aby wszystko co z cukrzycą związane mieć ze sobą plus ubezpieczenie dla chorych przewlekle - rzecz dość droga w porównaniu z normalnym ubezpieczenie m, potem ważne są pieniądze i paszporty, pozytywne nastawienie a reszta już jest mniej ważna, wszystko inne można zakupić w podróży. Takiego podejścia do podróżowania nauczyła nas przygodą w Kambodży kiedy to zorientiwaliśmy się że za mało mamy pojemniczków na instalację do pompy, w pierwszej chwili panika i złość jak tak można być nieodpowiedzialnym. Do końca pobytu w Kambodży zostało nam 3 dni, ale potem były jeszcze 2 tyg. w Tajlandii. Udało nam się znaleść siedzibę Medtronica w Bangkoku i tam zakupiliśmy brakujący sprzęt. Ta sytuacja nauczyła nas dokładnego planowania i sprawdzania bagażu przed wylotem. A poza tym do odważnych świat należy!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Pani Anno!!
    Bardzo Dziekuje za podzielenie sie osobistym doswdwiadczeniem, bardzo bogatym doświadczeniem!!! Zycze kolejnych pięknych podróży bez większych problemow! Pozytywne nastawienie Najwazniejsze!!! Tak Trzymac!!!👍👏😊

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty