Powikłania cukrzycowe to nie wyrok.

Witajcie,
Moje niedzielne artykuły zazwyczaj poświęcam kwestiom, które w ciągu tygodnia przykuły moją uwagę w sposób szczególny. Tym razem na swojej drodze napotkałam na historię młodej dziewczyny, która od 13 lat żyje z cukrzycą, do niedawna była bardzo aktywna, trenowała triathlon, ale niestety chwilowo musiała zawiesić swoje treningi i zrezygnować z wyzwań jakie sobie zakładała w obecnym sezonie. Powód? Jedno z powikłań cukrzycowych, a mianowicie neuropatia cukrzycowa, która ma dla niej  bardzo bolesny przebieg. Tym bardziej bolesny, że dla kogoś kto dzień w dzień trenuje i często przygotowanie do triathlonu wymaga nie jednej, a dwóch jednostek treningowych dziennie, przerwa w treningach jest również ogromnym ciosem psychicznym. Dzisiaj zatem trochę  o neuropatii cukrzycowej…


Przyznam szczerze, że wzruszyła mnie ta historia. Ja osobiście nie wyobrażam sobie, abym z dnia na dzień musiała zrezygnować z treningów i nie znać odpowiedzi na jak długo. W końcu podczas wakacji, gdy sportu miałam mniej, już nie wiedziałam co ze sobą zrobić i czasami odnosiłam wrażenie, że za moment zacznę chodzić po ścianach. Wciąż jednak mogłam biegać, pływać i w zasadzie ograniczało mnie tylko jedno - wysoka temperatura. Bezradność jaką czuje osoba, która doświadcza tego typu problemu jest chyba nie do określenia. Nie umiałam znaleźć dla niej takich słów, które mogłyby cokolwiek zmienić i dać chociaż jakąkolwiek nadzieję.

Nie znam na szczęście bólu związanego z neuropatią, znam jednak ból związany z retinopatią cukrzycową. Momenty, kiedy trzeba rezygnować z rożnych rzeczy, aby właśnie ratować wzrok. Dla kogoś, kto każdego dnia pokonuje kilkadziesiąt kilometrów, czy to na rowerze, czy też biegając, pływając, a dochodzi jeszcze trening uzupełniający, a Ty jesteś do tego przyzwyczajony, niemalże uzależniony, dzień bez treningu jest nie tylko pozbawiony treningu, ale wydaje się pusty, jakby stracony. Czasem wydaje się, że z powikłaniem już się poprawia, to już myślisz, aby wrócić do trenowania, a często okazuje się niestety, że to jeszcze za wcześnie. 

Pamiętam jak dwa lata temu doznałam wypadku na rowerze, złamania obojczyka z przemieszczeniem, wspominałam już chyba niejednokrotnie na swoim blogu o tym nieszczęściu. Pamiętam też jak niemalże na własne życzenie doprowadziłam do złamania zmęczeniowego dwóch kości, głupota, brak doświadczenia, nic więcej. Doskonale pamiętam ten czas, kiedy to byłam wyłączona z moich ulubionych form ruchu, czyli biegania i kolarstwa. Było bardzo ciężko, tęskniłam każdego dnia, odliczałam dni aż wrócę. Wiedziałam jednak, że potrwa to mniej więcej tyle i tyle, rehabilitacja i będzie ok, chyba, że nie będę się stosować do zaleceń lekarskich. Niestety w przypadku tej dziewczyny tak naprawdę nikt, żaden lekarz nie jest w stanie powiedzieć jak długo to potrwa i to chyba jest jeszcze dodatkowym obciążeniem. .. 

Ale nadziei i wiary tracić nie można nigdy. Bez tego „wyzdrowienie”, bardziej chyba pasuje stwierdzenie „powrót do dobrej formy i kondycji”,  są  według mnie nie możliwe. Skoro nie ma w nas wiary, to dlaczego zdrowie ma wrócić. Niestety w takich sytuacjach zaczyna często jej brakować, a ona musi być, zawsze. W końcu dopóki jest życie, jest nadzieja. Jak zatem przetrwać takie momenty? Ja zawsze kiedy mam niesprawną jakąś część ciała, skupiam się i stymuluję te zdrowe. W przypadku kiedy mój obojczyk był nie sprawny, pracowały nogi. Pokonywałam dziennie kilkanaście kilometrów spacerując, kręcąc na rowerku z oparciem i cierpliwie czekałam na ten dzień powrotu. Oczywiście, że było trudno, ale... Często podczas spacerów czułam ból obojczyka, który przemieszczał się niemalże po całej ręce, plecach, w końcu części ciała są bardzo powiązane. Kiedy kuśtykałam na jedną nogę , skupiłam się na treningu górnych partii mięśni. Problem z oczami, spacery nigdy nie szkodzą, a wręcz pomagają…

Najgorsze to się załamywać w takich momentach, aczkolwiek tych momentów w życiu w końcu nie brakuje. Trzeba zawsze wykorzystać możliwości jakie daje medycyna do maksimum i uzbroić się w cierpliwość, co też nie zawsze jest łatwe. Zdrowie na pierwszym planie, później reszta. Niby to oczywiste, a sama często łapię się na tym, że dużo błędów popełniam, wiele razy zapominam o tym  co ważne. Człowiek całe życie się uczy, nie tylko życia, ale też i siebie. Dzisiaj wiem więcej, niż wiedziałam jeszcze 14 lat temu, kiedy zaczęły się moje problemy z oczami, wiem więcej niż 4 lata temu, kiedy rozpoczęłam przygodę ze sportem, wiem więcej niż wiedziałam wczoraj, ale wciąż wiem za mało, aby nie popełniać błędów, aby czasami nie błądzić w życiu i, aby też czasami nie być głupcem w życiu. Nie ważne jak niewyrównana jest cukrzyca, nie ważne jak daleko zaawansowane są powikłania, jeżeli są, nigdy, ale to nigdy nie można odbierać sobie wiary. Nie można też stwierdzić, że to już koniec, bo tak nie jest. Często właśnie u wielu cukrzyków, moment kiedy to cukrzyca zaczyna boleć, jest momentem przełomowym. Zaczyna się dbanie, staranie i okazuje się, że jednak można. Dobrze, jak można jeszcze zrobić bardzo dużo i kolejna diagnoza nie przesądza o kolejnym dniu. Pytanie, czy trzeba doprowadzić do tego dodatku w życiorysie, czy nie lepiej od początku dbać, obudzić się zawczasu, właśnie po to, aby cukrzyca nie bolała? W końcu ona nie boli często przez lata i może nie boleć długo, a nawet bardzo długo… Wybór to przywilej, a nikt z nas z chorobą, czy też bez niej, nie jest nie do pokonania, nie jest robotem i nigdy nie będzie. Dlatego warto pomyśleć o tym, kiedy jeszcze nie jest za późno, a nawet jeśli budzimy się pewnego dnia i nagle stwierdzamy, że od dzisiaj zmieniam swoją cukrzycę na lepsze, to zawsze powoli, cierpliwie i konsekwentnie. Retinopatia oraz neuropatia, to te powikłania, które przyspieszają na rozwoju w przypadku gwałtownego schodzenia z HbA1c- wiedz o tym i pamiętaj. Twój organizm, Twoja cukrzyca potrzebuje czasu na metamorfozę, której chcesz. Życzę Wam jak zawsze dobrego i rozsądnego działania.

Pozdrawiam, Ania :)

Komentarze

Popularne posty