Jak walczę z zaburzeniami odżywiania.

Witajcie,
Ponieważ obiecałam powrócić jeszcze w moich artykułach do trudnej tematyki cukrzycowych zaburzeń odżywiania, dzisiaj ciąg dalszy. Nie będę już opisywać swoich trudnych doświadczeń, przeżyć oraz tego co dzieje się często w dramatycznych chwilach, jakie się przeżywa niemalże codziennie. Mimo, że na początku zaburzenia mogą i często dają pewien rodzaj siły, kontroli. Wraz z ich rozwojem oraz pogłębiającym się problemem, te siły i kontrolę się traci. Mimo, że ofiara zaburzeń odżywiania tak bardzo chce z nich wyjść, to tak samo boi się wyzdrowienia. Paradoks jeden z wielu jakich w omawianych zaburzeniach jest jeszcze sporo. W dzisiejszym artykule podzielę się z Wami moimi sposobami na walkę z tym złym demonem….


Walka z zaburzeniami jest strasznie trudna, żmudna i męcząca. Ja w swojej często robiłam przysłowiowy jeden krok do przodu, a później często dwa do tyłu. Walka ta wymaga cierpliwości, determinacji i konsekwencji. Jest to praca, która przede wszystkim polega na znalezieniu źródła problemu, a także na nauce rozpoznawania i nazywania emocji, które te autodestrukcyjne działania wywołują, aż w końcu na znajdywaniu innych sposobów radzenia sobie z emocjami. Emocjami, które towarzyszą sytuacjom trudnym, ale też tym dobrym. W końcu pseudo przyjaciółka jest na każdym kroku i domaga się kary oraz nagrody kiedy wymaga tego sytuacja. Okropne, jak potrafi zawładnąć nad życiem osoby cierpiącej na zaburzenia odżywiania. Do tego stopnia, że ja też w którymś momencie zatraciłam zdroworozsądkowe podejście i ocenę sytuacji. 

Dobrze, ale miało być o sposobach walki z zaburzeniami odżywiania. Zanim się rozpocznie trzeba sobie uświadomić problem, przyznać się przed samym sobą, a później najlepiej porozmawiać z kimś do kogo ma się zaufanie. To pierwsze kroki i połowa sukcesu jest za plecami. Nie oznacza to, że od tego momentu jest już z górki. Nie jest, a momentami jest strasznie. Zaczynają się trudne rozmowy, przekonywanie, tłumaczenie itd. itd. Kontrole wagi przez osoby trzecie, podejrzenia itd. Wszystko to przyczynia się do tego, że zaburzenia odżywiania jeszcze bardziej rosną w siłę. Żadna anoreksja, żadna bulimia, ortoreksja itd. nie lubi być kontrolowana przez innych. Wchodzenie na wagę i owszem, nawet po 10 razy dziennie, ale te liczby są szczerzone. Mogę tak wymieniać bez końca, ale… Nie wyjdziesz z tych zaburzeń, póki nie odnajdziesz sensu, celu, dla których musisz zawalczyć. Musisz każdego dnia wstać i zmierzyć się z życiem, aby móc iść w dobrą stronę. Zaburzenia ściągają w dół, niszczą to na czym ci tak bardzo zależy…

Nie zawsze jednak osoba zaburzona ma siłę, aby odnaleźć  cel, a tym bardziej go poczuć. Trudno się dziwić. Czasami organizm jest tak wyniszczony, wygłodzony, że nie czuje się niczego. Ale jeżeli masz jeszcze siłę, aby tkwić w zaburzeniach, masz też siłę, aby z nimi walczyć. Trzeba skierować swoją energię z działań autodestrukcyjnych na coś co będzie konstruktywne…

Zaleca się bardzo często terapię. W moim przypadku przewinęło się ich kilka. Żadna jednak nie była na tyle skuteczna, abym mogła stwierdzić, że uzdrawiająca… Rok 2006 i zaczęło się od…

Pisania… Miałam trochę wolnego czasu, przerwa w studiach, problemy ze zdrowiem, wiedziałam, że muszę się za coś zabrać, za cokolwiek. Któryś kwietniowy dzień wstałam rano i zaczęłam pisać własną „biografię”, bardziej nazywam to dzisiaj moją terapią. Emocji miałam w sobie sporo, tylko nie uświadomionych. W momencie kiedy rozpoczęłam wylewać na papier czas od momentu zachorowania na cukrzycę, poprzez psychiatrię, po moment w którym się znalazłam, z każdym dniem czułam się coraz lżej, radośniej. Pisząc o rzeczach trudnych, powodowałam, że mój dzień był przepełniony emocjami negatywnymi, przelewając pozytywne sytuacje budowałam siłę i wiarę, że w Życiu może być też dobrze. Okazało się, że przez półtora miesiąca od rana do wieczora pisałam po to, aby się uwolnić od tego co mną targało. Zaczęłam też lepiej się odżywiać, co pomogło mi wypracować jakąś regularność…

Niestety życie za jakiś czas doświadczyło mnie po raz kolejny. Straciłam bliską mi osobę i po raz kolejny raz popłynęłam. Doszła walka z oczami, a zaburzenia odżywiania tylko powikłanie cukrzycowe pogłębiały. Niestety nawet ryzyko utraty wzroku nie powstrzymywało mnie, przed kontynuacją zaburzenia. Bywało lepiej, bywało gorzej, robiłam te małe kroczki do przodu, po czym milowe do tyłu. W zasadzie moje życie toczyło się wokół jednego tematu…

Rok 2013 kolejny przełom. Zakochałam się i choć platonicznie, to w spadku otrzymałam coś najpiękniejszego. Pasję do sportu. Zaczęło się niewinnie od jednej rundy wokół jeziora maltańskiego, a trwa to aż do dnia dzisiejszego. Oczywiście, że od tych pierwszych kilometrów na rowerze, zaburzenia nie zniknęły i wszystko nie szło jak po maśle. Wówczas rozpoczęłam kolejną walkę. W pracy ktoś mnie wkurzył, czy coś mi nie wychodziło po mojej myśli, no to znów był idealny powód, aby odreagować i uciec. W takich sytuacjach to co się ze mną działo w głowie, to było szaleństwo. Wybrać rower, czy ucieczkę. Udawało się wybrać rower, a innym razem znowu nie, byłam słabsza. Bywało i tak, że szłam na rower, a później ucieczka w bulimię, ale i tak byłam o krok do przodu, bo odsunęłam ją w czasie, zapanowałam nad nią. Po jakimś czasie zauważyłam, że każda taka ucieczka przyczynia się do tego, że następnego dnia podczas treningu czuję się jak dętka. Moje ciało było jak zwłoki, które targam przez Maltę. Wybór, którego dokonałam był zdrowym wyborem i wymagał dużo siły.


Dzisiaj jestem na pewno silniejsza i to sport wzmocnił mnie nie tylko fizycznie, ale przede wszystkim zahartował psychikę i charakter. Gdyby nie sport byłoby mi bardzo trudno, bo to on w sytuacjach kryzysowych mnie buduje. Sport to satysfakcja, korzyści zdrowotne, wspaniali ludzie i przede wszystkim dobra zabawa. Pasja, znalezienie jej w sobie, to coś co naprawdę pomaga, bo nie ważne co by się nie działo, to pasja jest w nas i dodaje siły. Nie należy nigdy tracić wiary i nadziei, bo życie naprawdę zaskakuje. Z zaburzeń odżywiania da się wyjść, ale zawsze będę w grupie ryzyka, osób, które w gorszych chwilach, momentach życia będą walczyć by nie uciec ponownie… Pasja daje tą  siłę do walki o siebie, swoje marzenia i pragnienia. Pasja nie musi zwać się sportem, to Ty masz ją w sobie i może czasem potrzebujesz osób, które pomogą Ci ją odkryć? W pasji wyznaczasz sobie cel i kiedy docierasz do horyzontu i już widzisz kolejny, to jest prawdziwa motywacja…Twój sukces to nie moment, w którym staniesz na pudle i poczujesz całkowitą wolność i smak zwycięstwa. Twój sukces będzie tym piękniejszy, jeżeli będziesz doświadczał drogi, wszystkich trudności i radości jakie na niej napotkasz. Dlatego tak ważnym jest, aby w walce z zaburzeniami odżywiania nauczyć się zauważać szczegóły, małe sukcesy i na ich bazie sięgać po dalszą część życia, bo to sprawia, że z lękliwego i przerażonego życiem człowieczka, stajesz się coraz silniejszą osobą… Upadek, kryzys może się pojawić i są normalne,  ale Ty będziesz  walczyć i poznawać lepiej siebie. Zawsze kiedy upadniesz,   zapytaj siebie po co tutaj naprawdę jesteś, dlaczego podjąłeś trud i walkę? Twoja odpowiedź, to Twój cel, Twoja droga i pamiętaj, że  największy kryzys pojawia się przed przełomem. Miejsce, w którym upadasz jest dużo lepsze do startu, niż zaczynanie  od początku. Nie zatrzymuj się nigdy, bo walczysz o siebie i swoje marzenia. Przynajmniej spróbuj… Trzymam kciuki!!



Komentarze

Popularne posty