Zawody z cukrzycą, jak się przygotować?

Witajcie,
Ostatni weekend można powiedzieć, że był inauguracją sezonu biegowego i rowerowego dla wielu aktywnych. Mimo, że zdecydowanie większość z nas biega i jeździ na rowerze przez cały rok, to właśnie wiosną i latem chce się bardziej i dużo chętniej wyjść i poruszać się. Ruszyły też pierwsze zawody biegowe, co również zachęca do pokonywania kilometrów. W końcu bieg, jazda na rowerze czysto treningowa, nawet najlepsza, nie da się porównać z występem na zawodach, nawet tym najgorszym. Inna mobilizacja, inne warunki i w końcu prawdziwy sprawdzian dla każdego z osobna. W dzisiejszym sportowym artykule chcę poruszyć temat związany z przygotowaniem się do większych sportowych wyzwań z cukrzycą…


Maraton wcale nie musi ograniczać się do biegu, bo kiedy wsiada się na rower i zaczyna od pokonania najpierw 5 km, później 10 itd. i z czasem apetyt rośnie na więcej, to tak samo dla kolarza może być to jego pierwszy szosowy maraton. Ograniczam się w swoich artykułach przeważnie do dwóch dyscyplin wytrzymałościowych: biegania oraz kolarstwa. Mówiąc szczerze każda inna dyscyplina, którą jesteśmy w stanie polubić czy pokochać, ma to do siebie, że wcześniej, czy później znajdziemy się na jej ringu i stoczymy swoją walkę. Na ringu prawdopodobnie będzie zmęczenie, wątpliwości, walka i może nawet przez chwilę przewijać będzie się myśl – nigdy więcej. Tymczasem przekracza się metę i już po chwili myśli się o kolejnych wyzwaniach i podnoszeniu poprzeczki wciąż wyżej. Taki w końcu jest ten sport.

Z cukrzycą bez wątpienia ta poprzeczka jest zawieszona jeszcze wyżej. Cukier to jedno, ale też istnieją czynniki związane z organizacją zawodów, które czasami mieszają w naszym planie z cukrzycą. Dlatego biorąc udział w zawodach z cukrzycą, trzeba być naprawdę dobrze przygotowanym na wszelkie ewentualności i zmiany na jakie możemy być narażeni. Jedno z moich doświadczeń, gdy opóźniał się start przed dystansem 120 km, jaki miałam pokonać na rowerze, doskonale pokazał mi, jak bardzo mogę się mylić co do tego, że wszystko pójdzie zgodnie z planem. Normalnie na 1-2 godziny przed startem obniżam dawkę podstawową o około 30-40%, tak, aby przed rozpoczęciem wysiłku mój cukier nie był niższy niż 200 mg. Wcześniej spożywam przeważnie śniadanie, na które podaję insulinę zgodnie z przelicznikiem na WW. Wszystko ładnie pięknie, ale... Okazało się, że z powodów problemów na trasie, godzina startu jest wstępnie przesunięta o 45 minut. Zaczyna się stres, bo cukrzyca zwarta i gotowa, a tutaj psikus. Najgorsze, że nie została podana oficjalna godzina startu w związku z utrudnieniami. Dochodzi stres, cukier rośnie...

Bez wątpienia mogę tamto doświadczenie uznać za prawdziwą naukę siebie i swojej cukrzycy. Wierzcie mi, że nawet teraz nie uśmiecham się na wspomnienia, bo wiem, że prawie 120 minutowe opóźnienie startu przysporzyło mi sporych problemów na trasie z poziomami glikemii. W momencie, kiedy usłyszałam o problemach, zdecydowałam o tym, aby powrócić do dawki podstawowej według zwykłego schematu (100%). Cukier jednak dalej rósł, monitoring odbywał się za pomocą FreeStyle Libre, więc dodatkowo mogłam obserwować trendy. Kolejnym krokiem jaki podjęłam, to było podanie korekty na obniżenie glukozy z redukcją o 40%. Poziom cukru się wyrównał, a na 15 minut przed startem zaczął znowu gwałtownie spadać. Szybko sięgnęłam po batona z węglowodanami i czekałam aż będę mogła ruszyć z kolejną korektą dawki podstawowej, tym razem o 50%.

Miałam nadzieje, że uda mi się bezpiecznie, bez niedocukrzenia dojechać przynajmniej do 50 km. Niestety po 35 km zaczęłam odczuwać objawy niedocukrzenia. Zatrzymałam się, skan cukru pokazał 45, szybko przyjęłam dwa żele, zatrzymałam pompę i ruszyłam dalej. Mimo, że podawanie insuliny było wstrzymane po 70 km kolejne niedocukrzenie, 48 mg%. Przyjęłam kolejne dwa żele, jakby tego było mało, były to ostatnie jakie miałam. Starałam się mocno wierzyć w to, że 50 km, które mam jeszcze do pokonania przejadę bez hipoglikemii, ale również się bałam, że jednak cukrzyca wygra w tym wszystkim. Na około setnym kilometrze wsparłam się napojem energetycznym, chwytając butelkę, nie zatrzymując się już na żadne pomiary. Mimo, że nie miałam pojęcia o poziomie glukozy w danej sytuacji, to jednak zdecydowałam się spożyć część butelki z napojem. Na szczęście miałam wtedy więcej szczęścia niż rozumu, bo było by ciężko. Metę przekroczyłam z poziomem około 80 mg%, a niski poziom trzymał mnie jeszcze do rana.

W życiu nie zawsze wszystko idzie zgodnie z planem, tak też w sporcie, zawodach. Startując z cukrzycą na długich dystansach trzeba być naprawdę dobrze przygotowanym, jeżeli chodzi o płyny i węglowodany. Mój dobry kolega kolarz, który dziennie w sezonie robi po minimum 100 km, powtarza zawsze – „wolę przywieźć z powrotem do domu, niż ma mi na trasie czegoś zabraknąć”. Wozi naprawdę spore zapasy, kieszenie wypchane bananami do ostatniego miejsca. Trzeba zawsze pamiętać, że nie zawsze jest możliwość dokupienia czegoś na szybko i nie zawsze też jesteśmy w stanie zdążyć. Może z 10 razy się uda, a tego 11-ego już nie i zamiast przebyć długą trasę rowerem, przysporzymy sobie problemów. A jakie są Wasze przygody sportowe z hipoglikemią na czele? Piszcie w komentarzach. Tymczasem życzę Wam sporych sukcesów na nowy sezon i startów bez niedocukrzeń :)

Komentarze

  1. Właśnie... okropnie nie lubię hipo 😣 rozwala mi treningi. Najlepiej czuję się z glikemią około 200 mg%. Nie zawsze to wychodzi 🤔 też zdarza mi się popełnić głupstwo i przed treningiem zbijać za mocno cukier. Ale najgirzej, że nigdy się nie wie jak intensywny będzie trening i nie można przewidzieć ile się spali i czy się spali. Moim zdaniem to loteria. Jeśli mam zbyt wysoki cukier, treningi też nie są efektywne. Tak naprawdę trudno się wstrzelić w punkt 🤔

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Asiu Dziękuje za podzielenie się swoimi odczuciami. Nie jest idealnie, ale myśle sobie, ze mimo tych poprzeczek to warto pójść i zrobić trening👉💪🏻Trzymam kciuki za jak najwiecej satysfakcjonujących treningow👍👍

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty