Anglia na sportowo.

Witajcie,
Jak już wspominałam w niedzielnym artykule, przeniosłam się na jakiś czas do Anglii, a dokładnie do niewielkiego miasteczka Wakefield. Jestem tym samym na etapie poszukiwania swoich nowych tras kolarskich oraz biegowych. Na chwilę obecną nie odpuszczam treningów i staram się przyzwyczajać do nowego, trochę w myśl powiedzenia – „Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma”. Od razu na wstępie napiszę, że w miejscu, w którym jestem, bez wątpienia trasy zarówno te do biegania jak i kolarstwa szosowego są zdecydowanie bardziej wymagające w porównaniu do tych, które do tej pory doświadczałam. Dzisiaj zatem o sportowej aklimatyzacji...

Dzisiaj przypominam sobie słowa wszystkich, którzy twierdzili i zarzucali mi często, że nie doświadczam niczego prócz Malty. Trochę się z nimi zgadzałam, bo było w tym sporo racji. Z drugiej zaś strony, dlaczego miałam zmieniać swój lubiony teren na treningi, skoro tak bardzo dobrze się na nim czułam. Doskonale zdaję sobie sprawę, że nie uprawiam sportu zawodowo, a amatorsko. Mimo, że często podchodzę do niego jak najbardziej profesjonalnie, to jednak do zawodowego sporo mi brakuje. W aktywności fizycznej z cukrzycą chodzi w końcu o to, aby uprawiać go systematycznie, trenować dyscyplinę, którą się czuje i otaczać się pozytywną motywacją.

Przypominam sobie też jedną z najważniejszych spraw dotyczących mojego podejścia do sportu. Nie ważne gdzie, nie ważne jak, ale trening zrób, bo bez niego nie czujesz mocy i sensu, które daje sport. Mimo, że za chwilę minie 5 lat mojej przygody ze sportem, wiem, że ten wycinek mojego życia był najpiękniejszym, jaki miałam do tej pory okazję przeżyć i doświadczyć. Właśnie sport dał mi siłę, determinację oraz motywację, aby iść dalej, mimo wszystko i wbrew wszelkim poprzeczkom. Każdego dnia, kiedy nie chce mi się wstać na trening i biję się z myślami – odpuścić, czy też to przezwyciężyć, udowadniam sobie, że mam siłę, aby być ponad… Ponad to wszystko, czego 6 lat temu nawet nie próbowałam przezwyciężyć.

W swoim zamiłowaniu do aktywności fizycznej, preferuję jak już wiadomo dwie dyscypliny: kolarstwo szosowe oraz biegi. Oczywiście im dłuższy dystans tym lepiej. Niestety obecnie mierzę się z nieco innymi okolicznościami i mierzę zamiary na siły, a nie odwrotnie. Czas spojrzeć prawdzie w oczy, co łatwe nie jest…

Kolarstwo – moja dotychczasowa trasa była dosyć płaska, podjazdy 2-3 zawsze cieszyły, ale skupiałam się na kadencji oraz kilometrach. W obecnej sytuacji niekiedy zrobienie jednego kilometra na podjeździe jest sporym wyzwaniem. W jednej z tras, które udało mi się zaliczyć jest odcinek, który liczy około 1 km. Pokonując ten dystans, mam wrażenie, że kręcąc pedałami się cofam, moje nogi są jak z waty. Szukam przyczyny tak opornej jazdy na zewnątrz, ale niestety tkwi ona we mnie… Większość tras z licznymi podjazdami, dosyć ruchliwe jezdnie, ale kierowcy poruszają się uważnie i kulturalnie. Jest też sporo kolarzy, klubów kolarskich, również kolarzy z cukrzycą, więc z czasem również takie tematy ogarnę…

Bieg – podobnie jak z kręceniem kilometrów na rowerze. Podbiegów sporo, więc moje tempo zdecydowanie spadło. Po godzinie treningu wracam na pewno usatysfakcjonowana, ale bardzo zmęczona. Póki co mam obrane dwie trasy. Pierwsza z nich to trening typowo terenowy, a więc liczne podbiegi, nawierzchnia typowo terenowa. Druga prowadzi wzdłuż obwodnicy i pokryta jest asfaltem. Również przeważają liczne podbiegi. Osobiście wolę drugą ze względu na asfalt, aczkolwiek w przeciwieństwie do pierwszej pozbawiona jest pięknych widoków. Zapisałam się też już na pierwszy Półmaraton, który robię 3.06. Nie ma w końcu co marnować czasu…

Pewnie upłynie sporo dni zanim przyzwyczaję się i polubię nowe… Aczkolwiek wiem jedno, że ze swojej pasji i zamiłowania do sportu nie zrezygnuję nigdy! Mam swoje cele, punkty w kalendarzu i tylko kontynuując treningi, jestem w stanie realizować swoje cele i docierać do wyznaczonych punktów. Mimo, że zmieniają się okoliczności, tereny i następuje wiele zmiennych, to jednak miłość do sportu z tęsknotą ukierunkowaną na poznańską Maltę jest nie do opisania. Mówi się często, że miejsce tworzą ludzie, jest w tym sporo prawdy. Są jednak takie miejsca, które są wyjątkowe i niepowtarzalne. Nie bez powodu z ogromnym sentymentem wracam pamięcią…, np. do miejsc najpiękniejszych wakacji. Wakacji, które nie oznaczają tzw. laby od aktywności fizycznej, a takich, które są jedyne i nie powtarzalne. Dlaczego? Bo to są nasze miejsca, gdzie nasze pasje dopasują się idealnie do naszej układanki… Dzisiaj kończąc nie napiszę, że trzymam za Was kciuki, bo to robię zawsze. Proszę o to, abyście tym razem to Wy trzymali je za mnie kciuki… Za Wszystkie z góry Dziękuję!!

Komentarze

Popularne posty