Ciężka hipoglikemia i kwasica ketonowa - moje osobiste doświadczenia.

Witajcie,
Mimo, że hipoglikemia i hiperglikemia są nieodłącznym elementem cukrzycy i każdy z nas doskonale wie jak to jest, kiedy cukier spada i kiedy przekracza wartości docelowe. W końcu każdy z nas doświadcza takich stanów w ciągu całego życia z cukrzycą kilkadziesiąt, jak nie kilkaset razy. Kiedy mówimy o hipoglikemii czy hiperglikemii, najczęściej myślimy o tych łagodnych spadkach, czy wzrostach cukru. Sytuacja, kiedy to musimy spożyć najszybciej jak się da cukry proste - hipoglikemia, a przeciwna sytuacja, gdy trzeba podać insulinę na obniżenie glikemii - hiperglikemia. Co jednak, jeżeli z powodu jednego albo drugiego stracimy przytomność i sami nie jesteśmy w stanie wyjść z tych dwóch skrajnych stanów cukrzycowych? Odpowiedź w dzisiejszym artykule, w którym dzielę się swoimi osobistymi doświadczeniami życiowymi…

Mimo, że minęło już kilka lat, kiedy to przeszłam ciężką hipoglikemię oraz hiperglikemię, to jednak doskonale pamiętam co się ze mną wtedy działo. W zasadzie tych ciężkich stanów mam trochę na swoimi koncie. Najbardziej w pamięci utkwiła mi moja pierwsza hipoglikemia z utratą przytomności, kiedy to miałam 12 lat. Z kolei najcięższą hiperglikemię przeszłam w wieku 19 lat. Obie te sytuacje były dla mnie bardzo trudne. Dzisiaj, kiedy je wspominam, mimo że upłynęło już kilkanaście lat, na sama myśl włos jeży mi się na głowie. 

Czas zatem na wspomnienia…
Moja najcięższa hipoglikemia miała miejsce w nocy. Dokładnie cała akcja rozpoczęła się około godziny 1, a skończyła wieczorem przed kolejną nocą. Nie, mój cukier wrócił do normy nad ranem, ale mój organizm przeżywał rodzaj szoku, przynajmniej tak to interpretuję do dnia dzisiejszego. Dnia poprzedzającego ciężką hipoglikemię popełniłam błąd. Ponieważ poprzesuwały mi się godziny dawek insuliny i posiłków. Byłam ówcześnie na metodzie sztywnych dawek, a więc pozbawionej elastyczności. Z tego powodu, insuliny, a w zasadzie szczyty ich działania nałożyły się, co spowodowało, że doszło do bardzo ostrej hipoglikemii z utratą przytomności. Około godziny …….. wybudziłam wszystkich domowników krzykami. Niestety nikt nie był w stanie opanować, ani mojej agresji, ani niedocukrzenia. Krzyczałam, wyzywałam, a wszelkie próby podania mi słodkiej wody kończyły się niczym. Rodzice wezwali pogotowie ratunkowe. Ekipa ratunkowa w celu podania mi glukagonu musiała mnie związać. Podobno cała akcja trwała do wczesnych godzin porannych, tak długo był obecny ze mną lekarz. Pogotowie odjechało w momencie, kiedy moja glukoza była lekko powyżej 120 mg%. Wierzycie mi, czy nie, obudziłam się rano i nie pamiętałam niczego, o szczegółach dowiadywałam się od rodziców i brata. Niestety to nie był koniec. Po tym ciężkim niedocukrzeniu jeszcze przez kilka godzin miałam coś w rodzaju omamów wzrokowych, gdzie widziałam postać, która podąża w moim kierunku z nożem. Na szczęście następnego dnia wszystko ustąpiło i wróciło do normy… Cukier też :)

Natomiast najcięższą hiperglikemię, a dokładniej kwasicę ketonową, przeżywałam w same święta Bożego Narodzenia. Przyczyną było niepodawanie insuliny zwanej bazą przez około miesiąc. Przeżywałam wtedy swój największy moment buntu oraz poważny kryzys emocjonalny. W godzinach wczesnoporannych trafiłam do szpitala w stanie ciężkim, bez logicznego kontaktu. W sumie przez całe święta kontakt ze mną był już bardzo utrudniony, przez cały czas spałam, piłam i wymiotowałam. Byłam zakwaszona jak nigdy wcześniej, ale chyba nawet nie zależało mi na tym, aby po raz kolejny  wyciągać się z tego stanu. W końcu kwasice i metody postępowania zdążyłam opanować do perfekcji. Z tamtej nocy pamiętam tylko moment trzasku drzwi samochodu karetki oraz miałam przebłyski, gdy postanowiono mnie cewnikować. Później usnęłam i nie pamiętam już nic. Obudziłam się około 22. Obraz podłączonego sprzętu monitorującego akcję serca, elektrod, pompy insulinowej, kilku butelek kroplówek i najgorszego dla mnie cewnika, był najgorszym obrazem jakiego nie chciałabym widzieć nawet w najgorszych snach… Przeleżałam na OIOM 4 dni, ze szpitala wyszłam dopiero po Nowym Roku. Przez cały pobyt rano i wieczorem kroplówki z płynami, w tym potasem, okropne wspomnienie. Podobno poziom glukozy przy moim przyjęciu na oddział wynosił ponad 800 mg%. Dzisiaj wiem, że to nie rekord w cukrzycy. Czym innym jest jednak doprowadzić glikemię do wartości powyżej 1000% i ją zbić w kilka godzin, a co innego chodzić z poziomami powyżej 600 mg% przez kilka tygodni i cały czas się zakwaszać, zabójstwo.

Dlaczego napisałam o tych dwóch, w sumie najgorszych epizodach w moim dotychczasowym życiu z cukrzycą. W sumie to z dwóch powodów. Idą wakacje. Dla większość czas relaksu i odpoczynku. Mimo, że swoją najgorszą hipoglikemię przeżyłam, kiedy byłam dzieckiem, ale wakacje to czas beztroski, gdzie chętnie sięgamy po alkohol. Miejmy zatem na uwadze swoją cukrzycę. Pamiętajmy, że jeżeli pijemy, to nasza wątroba działa z upośledzeniem, czyli alkohol blokuje glikogen i w związku z tym sama się nie obroni  przed niedocukrzeniem. Nie zadziała też glukagon, w przypadku cięższych niedocukrzeń niezbędna jest glukoza podana dożylnie. Podobnie jest z hiperglikemią. Czas wakacji to moment, kiedy młodzież szkolna ma sporo czasu wolnego. Kiedy sięgam pamięcią wstecz, to właśnie wtedy zaostrzył się mój młodzieńczy bunt, ale i nie tylko. Dlatego taki Apel do Rodziców dzieciaków z cukrzycą oraz samej młodzieży, miejmy cukrzycę pod kontrolą, bo czasami rozwiązania są zdecydowanie prostsze niż wyrażane w formie buntu… Wystarczy zwyczajna rozmowa i zrozumienie… Żadne z opisanych przeze mnie stanów nie są ani pożądane, ani dobre dla naszego zdrowia. Niestety część z tych ciężkich stanów, jakich często doświadcza osoba chorująca na cukrzycę, nie dzieje się nieświadomie… Pamiętaj, że sama cukrzyca nie boli… Trzymajmy się od niedocukrzeń i wysokich wartości glikemii z daleka – tego sobie i Wam życzę :)

Komentarze

Popularne posty