Grzechy główne początkujących kolarzy z cukrzycą, czyli moje kiedyś.

Witajcie,
Otwarcie sezonu kolarskiego i pierwsze kilometry rowerowe mamy już za sobą. W mojej prawdziwej przygodzie szosowej niebawem minie równych 6 lat. Z jednej strony cóż to jest, w końcu to tylko pełne pięć palców jednej ręki, plus jeden z drugiej. Rzeczywiście niewiele. Z drugiej zaś tyle, aby móc wspominać pewne dziewicze grzechy z dystansem i wynosić z nich swoją mądrość dla kolejnych treningów. Na rozpoczęcie swojej przygody z sportem i wcale nie musi być to kolarstwo szosowe, nigdy nie jest za późno. Musimy sobie jednak zdawać sprawę z tego, że czas leci i mamy go coraz mniej. Mówiąc o czasie, mam na myśli mój podstawowy może nie grzech, ale błąd jaki popełniłam to ten, że zaczęłam za późno, bo oprócz tego, że dzisiaj być może byłabym o te kilka kroków dalej, to zapewne pewnych problemów zdrowotnych bym uniknęła… W dzisiejszym artykule nie o błędach, ale o głównych grzechach początkującego kolarza  z cukrzycą…

Postanowiłam napisać o tytułowych grzechach, gdyż nie zawsze musimy zapłacić przysłowiowe frycowe, aby nauczyć się być bardziej doświadczonym kolarzem już na samym starcie. W momencie kiedy zaczynałam nie wierzyłam w to, ale życie szybko pokazało mi, gdzie jest moje miejsce w szeregu, jeżeli chodzi o kolarstwo i związany z tym brak doświadczenie. Już po około 2 miesiącach od pierwszego razu na szosie doznałam wypadku, dosyć poważnego, bo odebrał mi prawie cały sezon. W życiu jak dotąd mam więcej szczęścia niż rozumu i przyznaję się do tego bez bicia, w związku z tym na mojej trasie kolarskiej pojawił się Jarosław. Mój dobry znajomy, doświadczony kolarz z ponad 50 letnim dorobkiem na szosie. Bardzo często mamy okazję trenować razem. Bardzo sobie cenię kilometry z nim, bo po pierwsze stają się one mniej żmudne, a po drugie każdy trening jest dla mnie nauką, której nie ma w żadnym czasopiśmie specjalistycznym i w żadnej literaturze. 

Dzięki temu spotkaniu nauczyłam się więcej słuchać, a mniej obdzierać skórę jeżeli chodzi o kwestie związane z samym kolarstwem. Natomiast jeżeli chodzi o cukrzycę, to niestety pierwsze treningi były czystym warsztatem. Z czasem jednak nauka swojej choroby, organizmu i umiejętności odczytywania pewnych stanów, stawały się coraz łatwiejsze i pozbawione lęków, np. o poziom glukozy.

Grzechów głównych początkującego kolarza cukrzyka jest sporo. Ja skupię się na 5, które to u mnie stanowiły największy problem:
  1. Pierwsza szosa i cisnę, cisnę - jeszcze nie umiem dobrze jeździć, nie mam opanowanego roweru, nie znam swoich możliwości, ale jestem już napalona jak szczerbaty na suchary. Ściganie na treningach, zwłaszcza na tych pierwszych jest złe. Taki sposób jeżdżenia ma ogromny wpływ na bezpieczeństwo, a w zasadzie na zagrożenie tego bezpieczeństwa - stąd moje złamanie obojczyka z przemieszczeniem już w drugim miesiącu przygody na szosie. Poza tym mamy cukrzycę i nasz trening wymaga dodatkowej uwagi. Ścigamy się na wyścigu, na zabezpieczonej trasie, obstawionej karetkami, z ubezpieczeniem, a nie na treningu, gdzie możemy zrobić krzywdę sobie lub komuś innemu.

  2. Odżywianie - nie zjem śniadania - schudnę, jadę na krótko i po 20 km odcina nam prąd i te 20 km na godzinę jest ogromnym wyzwaniem. Ważne, aby zjeść posiłek przed treningiem, jaki to będzie czas? Zależy od tego jak reaguje nasz organizm oraz co planujemy spożyć? Węglowodany proste wchłoną się natychmiast, ale starczą na krótko, te połączone, np. z tłuszczem wolniej, ale starczą na dłużej. Energii w mięśniach starcza nam mniej więcej na 1-1,5 godziny. Spalimy glikogen zawarty w mięśniach i nie będzie z czego jechać. W momencie kiedy będziemy jechać długi trening na niskiej intensywności, nasz organizm będzie czerpał z tłuszczu, ale większość początkujących przeważnie rusza ostro, w związku z tym nie ma z czego jechać. Tak, że jemy przed trasą oraz mamy w kieszeniach zabezpieczenie w postaci węglowodanów prostych, które szybko uzupełnią nam energię i podniosą glukozę

  3. Gadżety - rower to nie choinka. Nie trzeba mieć na kierownicy 2-óch lampek, licznika, telefonu i jeszcze kilku innych zbędnych rzeczy. Wiadomo telefon jest potrzebny, bo może się przydać, ale można go schować do kieszonki, zwłaszcza jeżeli mamy licznik. Poza tym kolarz  z cukrzycą powinien mieć przede wszystkim gadżet, który w każdej chwili da mu obraz jego glikemii. Na szczęście kieszonek w koszulce kolarskiej jest wystarczająco dużo, aby znalazło się dla niego miejsce. Lepiej mieć możliwość użycia glukometru, zwłaszcza w pierwszych miesiącach przygody z sportem, niż mieć potrzebę, a nie mieć możliwości kontroli. Poza tym zabieramy zapasową dętkę i pompkę, jako niezbędne gadżety kolarskie.

  4. Praca przez cały rok - dlaczego ktoś jest szybki w kwietniu? Dlatego, że pracował przez cały rok. Dobrze przepracowana zima, to nie tylko trening na nogi, ale też ten ogólnorozwojowy, który można traktować jako uzupełniający. Dobrze jest skupić się na nim szczególnie zimą, aby móc w maju i czerwcu cieszyć się wyśmienita formą kolarską.

  5. Regularność - wymówek jest cała masa - dzisiaj mi się nie chce, w środę padało, a w czwartek silnie wiało. Nie ma tak, że 5 dni odpuścimy, a w 6 zrobimy trening podwójny, albo cały tydzień nic, a w weekend na liczniku wykręcamy ponad 200 km. Niestety to nie tak działa. Regularność, regularne treningi, są podstawą progresu. 3-4 treningi w tygodniu są podstawą, aby móc myśleć o budowaniu jakiejś formy. Trening, którego nie zrobiliśmy przepada, pamiętajmy o tym. Warto mieć plan treningowy, który na pewno pomoże nam realizować cele treningowe.

Według mnie, jeżeli chodzi o grzechy początkującego kolarza, to w dzisiejszym artykule przedstawiłam najważniejsze sprawy. Jeżeli natomiast chodzi o grzechy początkującego kolarza z cukrzycą, to napiszę o tym od kuchni w jednym z kolejnych artykułów na moim blogu. Tymczasem życzę Wam przede wszystkim rozsądku i bezpiecznego sezonu 2019. Niech cukrzyca, ani zawirowania z nią związane Wam w tym nie przeszkodzą :)

Komentarze

  1. Witam, dodał bym jeszcze jeden grzech - NIE INFORMOWANIE INNYCH O CHOROBIE - a to po pierwsze może nam kiedyś pomóc a po drugie uświadomić innych :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzień dobry Aniu! Pozdrawiam Panią serdecznie! Czytam wszystko od deski do deski i bardzo sobie cenię rady tak doświadczonej osoby jak Pani...
    Co z tego, skoro nie potrafię przemóc się... Mało ruchu, praktycznie zero roweru... Jestem leniwa do potęgi niewyobrażalnej... Wstyd mi przed Panią, przed sobą...
    Traktuję swój wpis jako swego rodzaju ... spowiedź, przyznanie się do błędów... i jednak chęć zdecydowanej poprawy... Jestem wściekła na siebie...
    Dzisiaj niczego nie obiecuję, jednak chciałabym za jakiś czas odezwać się już bez tego strasznego wstydu... Wiem, że przecież chodzi o MOJE ZDROWIE...
    Bardzo Panią pozdrawiam i niezmiennie podziwiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam!!
      Najtrudniej jest zacząć, najtrudniej jest się odpowiednio zmobilizować. Nikt jednak tego nie zrobi za nas, nikt też o nas nie zawalczy. Im ciężej, tym satysfakcja z poczynionego wysiłku jest większa. Może umówi się Pani sama ze sobą, ze przez najbliższy tydzień każdego dnia 45 minut przeznaczy Pani na spacer lub jazdę na rowerze? Jeżeli wykona Pani zadanie to nagrodzi się Pani np. sprawiając sobie jakąś małą przyjemność? Trzymam wszystkie kciuki i czekam na wieści!!

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty