Zawody MTB Kolarzy z Cukrzycą.

Witajcie,
Dzisiaj na moim blogu nie może zabraknąć relacji z mojego udziału w zawodach MTB Kolarzy z Cukrzycą. Zawody miały miejsce w niedzielę 5 maja w Murowanej Goślinie. Jak każde zawody, w których biorę udział było wiele emocji i wrażeń. W tym roku niestety wypadłam nieco słabiej w porównaniu z rokiem ubiegłym i nie obroniłam tytułu Mistrza Polski MTB Kolarzy z Cukrzycą, ani 2 miejsca w kategorii K3, ale na podium stanęłam z czego bardzo się cieszę. Niestety tym razem doświadczyłam również wiele trudności podczas trwania wyścigu, ale w końcu nikt nie obiecywał, że będzie łatwo. Na sam koniec całej imprezy, wydarzyło się coś, co nie powinno miejsca…, ale o tym w dalszej części artykułu…


Pogoda majowa w tym roku nie ma nic wspólnego z naszymi oczekiwaniami. W niedzielę 5 maja też dawała wiele do życzenia. Na całe szczęście tego dnia było nawet słonecznie i w miarę ciepło. Obudziłam się ze złym cukrem, bo około 270 mg%. Czasami tak bywa, trudno. Insulina, śniadanie i później modyfikacja dawki podstawowej. Na godzinę przed planowanym startem glukometr pokazywał 115. Wiedziałam, że będzie opadał i muszę go podnieść, więc poszedł banan i krówka, mój ulubiony cukierek. Na MTB jak wiecie nie jeżdżę na co dzień, więc widok kolarzy na super maszynach przyprawiał mnie nie tylko w zakłopotanie, ale też lekki wstyd. Pocieszałam się tylko tym, że sam rower nie pojedzie. Rok temu dałam radę, to i w tym też powinnam. Z takim nastawieniem stanęłam na linii startu.

Godzina 11, ruszyłam spożywając krótko przed startem żel guma o smaku borówki. Jakby smak i nazwa miały jakieś znaczenie w tym momencie, oczywiście oprócz tego, że to węglowodany proste i je bardzo lubię . Od samego początku było mi ciężko jechać. Poranna hiperglikemia, dodatkowo miesiączka, osłabiły mnie na tyle, aby od samego startu być stratną o kilka minut. Szybko zorientowałam się, że jest dużo ciężej niż w roku ubiegłym, głównie przez mokrą nawierzchnię. Mój rower przez to też był dużo słabszy. Kolejny poważny podjazd, myślałam, że podołam. W połowie zabrakło mi przełożenia, opona zaczęła się ślizgać, a ja nie zdążywszy się wypiąć z pedałów, przechyliłam się na prawą stronę, zaliczając pierwszy upadek, uderzając mocno ramą w kolano. Ból okropny, lekkie otarcie. Przez pierwsze sekundy nie mogłam poruszyć nogą, zaczęłam masować i przeszło. Straciłam około 10 minut. W dalszej części zaliczyłam jeszcze 3 upadki, mniej bolesne, ale znowu traciłam cenny czas. Wylądowałam też w pokrzywach, ale podobno są zdrowe.

Wiedziałam już, że niczego nie zwojuję, bo zbyt dużo czasu straciłam. Trasa w porównaniu z ubiegłym rokiem była nie tylko dłuższa o 2 km, ale też bardziej wymagająca. W dodatku mój rower słaby, a mnie zabrakło przede wszystkim treningu MTB, którego nie miałam wcale. Na krótko przed godziną 13 dotarłam do mety. Zajęłam początkowo 3 miejsce kobiece w kategorii Kolarzy z Cukrzycą, a po trzech dniach okazało się, że drugie, bo kobieta, która wygrała te kategorię, przypadkowo zarejestrowała się na dystans sportowy Kolarzy z Cukrzycą. 

Atmosfera fajna, mogłam spotkać się z moimi znajomymi, lekarzami, których nie widziałam prawie rok, bo przebywałam w końcu w Anglii. Zawodników z Cukrzycą w porównaniu z rokiem ubiegłym również przybyło, ale niestety tylko w kategorii męskiej, gdzie nawet dołożono kategorię wiekową, więc to już miało  coś wspólnego z prawdziwą rywalizacją. Natomiast w pewnym momencie zrobiło mi się bardzo przykro? 

Był to moment koronacji. Moment, w którym na podium wezwano kolarza z cukrzycą i podkreślono, że to Cukrzyk i Lekarz… Uważam, że było to bardzo nie na miejscu. Mam za sobą wiele doświadczeń jeżeli chodzi o udział w zawodach, ale przy żadnej dekoracji nie przedstawiano  zawodu uprawianego przez zawodnika, chyba, że chodziło o to, że jest zawodowym sportowcem, to i owszem. Nie rozumiem co miał piernik do wiatraka w tym miejscu. Każdy uczestnik w końcu oprócz tego, że ma cukrzycę w tym wypadku i trenuje, to jeszcze pełni jakąś rolę zawodową na co dzień. Czy fakt, że jest lekarzem czyni go lepszym zawodnikiem od przykładowej pielęgniarki, albo agenta ubezpieczeniowego, czy może hydraulika? Oczywiście, że nie, bo w tym miejscu nie chodzi o to, tylko o to, jaki wynik osiągamy w wyścigu. Szanuję lekarzy bardzo. Wielokrotnie na swoim blogu podkreślałam ile im zawdzięczam i jaką robią często dobrą robotę. Owszem, są  momenty, są miejsca, gdzie trzeba podkreślać swoje kompetencje i chwalić się tytułami. Uważam, że słowo lekarz nie powinno paść podczas zawodów MTB Kolarzy z Cukrzycą, bo było ono bardzo  nie na miejscu. Czy w związku z tym my, pozostali zawodnicy mamy czuć się gorsi, bo nie skończyliśmy medycyny? Może nie skończyliśmy, bo np. nie mieliśmy takich warunków, możliwości, albo zwyczajnie nie chcieliśmy, czy też nie każdy ma taki potencjał, czy ambicje. Ten fakt nie czyni nas gorszymi, tylko innymi, być może powołanymi do innych zawodów, o których przeciętny lekarz nie będzie miał pojęcia. Szkoda, że tak się stało, bo nie o to w końcu chodziło w tym dniu… Co Wy o tym sądzicie? Bardzo jestem ciekawa Waszego zdania o powyższej sytuacji. Tymczasem przesyłam Wam moc motywacji do aktywnego stylu życia :)

Komentarze

  1. Pani Aniu, gratuluję wyniku! Cieszę się razem z Panią. Podzielam pogląd dotyczący przedstawienia zawodnika lekarza... To było niepotrzebne. Proszę jednak za bardzo nie brać sobie tego do serca i dalej robić swoje.
    Już wiem, dlaczego mam tyle sympatii dla Pani. Krówki to też moje ulubione cukierki! Szkoda, że tak rzadko mogę je jeść i rozpieszczać swoje podniebienie.
    U mnie coś drgnęło, trochę spaceru, trochę pracy na działce; rower ma szanse zostać odkurzony pod koniec tygodnia... I tak będzie... Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!!
      Ciesze się bardzo, ze ruszyła Pani do aktywności. Mam nadzieję, że z każdym dniem będzie łatwiej się Pani przełamywać i czuć satysfakcję i zadowolenie z siebie!!!Serdeczności!!

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty