Moja ciężka hipoglikemia.

Witajcie
Wydawać się może, że po ponad 25 latach życia z cukrzycą na stan ciężkiej hipoglikemią nie powinno być miejsca… Mnie się tylko tak wydawało. Od cukrzycy nigdy nie ma urlopu, nigdy nie można sobie odpuścić i nigdy potraktować jej z przymrużeniem oka. Przekonałam się o tym, dosyć drastycznie trzy tygodnie temu. Doświadczenie, które pokazuje, że zwłaszcza w cukrzycy na słowo "nigdy" nie powinno być miejsca. Czasami wystarczy tylko chwila, zwykły błąd, którą można przypłacić nawet życiem… W dzisiejszym artykule dzielę się z Wami dosyć ciężkim dla mnie wydarzeniem, a więc moją ciężką hipogliekemią...


Cukrzyk jest jak lekarz, każdego dnia wielokrotnie podejmuję ważne decyzje dotyczące choroby. Oblicza dawki, wymienniki (WW, WBT), uwzględnia stan zdrowia, stres, poziom zmęczenia, aktywność fizyczną, rodzaj i ilość spożytych w ciągu dnia posiłków, cyklu menstruacyjnego w przypadku kobiet itd. itd. Osoba z cukrzycą to też człowiek, nie robot i ma prawo korzystać z życia i popełniać błędy... Między lekarzem a nami cukrzykami istnieje jednak znacząca różnica, my nie mamy tego dystansu jaki do pacjenta ma każdy lekarz. Pytanie retoryczne zabrzmi, czy jesteśmy zatem mniej obiektywni?

Ciężką hipoglikemię można zaliczyć do zdarzeń traumatycznych... W mojej ponad 25-letniej słodkiej „karierze” doszło do tych przykrych incydentów z utratą przytomności 2-razy. Jedni stwierdzą, że to tylko 2 razy, inni, że aż, a jeszcze inni, że takie sytuację nie powinny mieć w ogóle miejsca. Pewnie każde z stanowisk będzie miało swoje racje... A ja wiem, że popełniłam błąd, aby być jeszcze bardziej świadoma i mieć jeszcze bardziej oczy szeroko otwarte w momencie kiedy...

..., kiedy jako 35-latka zachowuję się trochę jak nastolatka? Dobra, może trochę bardziej dojrzała nastolatka, ale jednak… Święta Święta i po Świętach… dla mnie były one bardzo trudne, bo pierwsze bez Taty. Także po trudach, czas odreagować. Kolacja, może było z 3WW i troszkę WBT, gorąca kąpiel, no raczej, że nie z pompą insulinową, odrobina wina domowej roboty, a później gorące, namiętne chwile i nawet nie usłyszałam sygnału pompy, która to po podłączeniu domagała się, aby ją  włączyć… Hm, upłynęły około 4 godziny, czułam się lekko zakwaszona, a glukometr wskazywał poziom 286…

Decyzja podjęta około godziny 1 w nocy, 5 jednostek w bolusie prostym i modyfikacja wlewu podstawowego (2 godziny 200%). Po około 30 minutach ponownie oznaczyłam poziom glikemii, który wynosił 256, więc podjęłam decyzję o kolejnej modyfikacji wlewu (150% na 1 godzinę). W pełni zrelaksowana zasnęłam...

Mogło być około godziny 5 nad ranem, w momencie kiedy zaczęłam odzyskiwać przytomność… pamiętam ten silny ból łydki, coś bliskie silnego skurczu, nie umiałam wyrazić, że boli strasznie… Widok ratownika medycznego był przeogromnym ciosem, na momencie zaczęłam mobilizować się w granicach własnych możliwości na tamten czasz... Niezwykłe jak organizm potrafi szybko powracać, kiedy dociera do świadomości co się stało i jak bardzo tego nie chciał… Ratownik poprosił o mój dowód, mnie zapytał o datę, a następnie dane, jak w pacierzu wyrecytowałam mu własny pesel..., a nawet o niego nie pytał... To był ten moment, gdzie bardzo chciałam potwierdzić wszystkim i sobie, ze wszystko jest już ok i powinni wracać do swojej „bazy”- tzn. ZRM.

W tym samym momencie obudziło się we mnie małe dziecko, które przywołało wszystkie emocje, reakcje z debiutu z dzieciństwa z ciężką hipoglikemią w roli głównej… Tym razem jednak otrzymałam coś zupełnie innego, tak innego i pięknego zarazem, że do dnia dzisiejszego mam łzy wzruszenia w oczach…

Sobota bez treningu, bo tak mniej więcej brzmiały zalecenia, nie przyjęłam tej informacji lekko, ale z drugiej strony czułam się bardzo osłabiona, więc chyba były zasadne…

Co było najtrudniejsze?

Trudno przejść do porządku dziennego z świadomością, kiedy to bliska osoba doświadcza mnie w tak ciężkim stanie, a cukrzycę poznaje w jednej z najgorszych odsłon... Z drugiej zaś strony to rodzaj próby, lekcji życia... za, którą Dziękuję…, bo żyję i dzięki Tobie mogę dzisiaj napisać...

Reasumując... Moja historia pokazuje jedno, że nasze decyzje nie powinny ograniczać się, tak jak to było w moim przypadku tylko i wyłącznie do 4-ech ostatnich godzin. Było to działanie bardzo krótkowzroczne... Powinnam spojrzeć na cały dzień, ostatnie 24-godziny, uwzględnić aktywność fizyczna, posiłki, alkohol, kąpiel, poziomy glukozy, samopoczucie itd. itd., a dla bezpieczeństwa przynajmniej 1,5 godziny po podaniu dużej dawki insuliny nastawić budzik np. na 2.30 w nocy, aby skontrolować poziom glikemii. Bez wątpienia uchroniłoby to mnie i bliską mi osobę przed całą tą dla nikogo w końcu przyjemną sytuacją... Kolejna lekcja z życia i oby nigdy nie miała więcej miejsca... Doświadczenie o którym mowa pokazało mi również, że nasi bliscy, nasze otoczenie powinno wiedzieć i znać chociażby podstawową obsługę glukometru, gdzie trzymamy glukagon... W tym miejscu przyznaje się do kolejnego błędu, myślałam, ze to tylko moja sprawa... Dzisiaj już patrzę na to przez pryzmat złego doświadczenia, ale i doświadczenia, które było po coś… Co Wy myślicie o takiej sytuacji, może widzicie w tym wszystkim jeszcze jakieś dodatkowe błędy? Może sami macie w swoim słodkim dorobku podobne historie? Podzielcie się... Tymczasem Trzymajcie się ciepło i do następnego :)

Komentarze

  1. Pani Aniu! To bardzo przykre doświadczenie, które przydarzyło się... Zasmuciła mnie ta informacja. Tyle działań podejmowanych dla zdrowia, tyle wysiłku, starań... Trudno mi jakoś merytorycznie wypowiedzieć się na temat zaistniałej sytuacji. Zbyt mało wiem na ten temat. To Pani jest dla mnie skarbnicą wiedzy o chorobie...
    Mam od około 10 lat stwierdzoną cukrzycę, jednak udaje mi się unikać tak niemiłych zdarzeń. Oby tak dalej. Moje leczenie to Glucophage 1000, jeden raz dziennie. Staram się - m. in. dzięki Pani radom - sporo ruszać, pilnuję diety. Interesujące wydają się też porady amerykańskiego lekarza Joela Fuhrmana , autora licznych publikacji na temat wpływu żywienia na stan zdrowia ludzi. Chętnie sięgam po książki Fuhrmana. Jego sugestie wydają się całkiem sensowne.Jestem znacznie starsza, mam córkę w Pani wieku...
    Mam nadzieję, że opisane przez Panią wydarzenie nigdy już nie będzie miało miejsca. Życzę dużo zdrowia, spokoju i radości na każdy dzień. Pozdrawiam serdecznie z Bydgoszczy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Dziękuje za słowa wsparcia, otuchy. Życie jest pełne doświadczeń i błędów...Tylko ten ich nie popełnia, kto siedzi i nic nie robi...Uczymy się poprzez błędy, nie sukcesy i triumfy...,a nic nie dzieje się bez powodu. Trzymam cały czas za Panią kciuki i jeszcze raz Dziękuję za to, ze jest Pani ze mną!!

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty