Nie ma to jak na blogu...


Witajcie

Strasznie długo mnie tutaj nie było, więc mam nadzieje, ze chociaż troszkę stęskniliście się za moim sportowo- cukrzycowym tekstem. Mam nadzieje, ze uda mi się powrócić do regularnego w miarę pisania, bo bardzo chce, a jak czegoś chcemy to sposób musi się znaleźć.  Przez ostatnie dni zastanawiałam się jakim tematem chcę wrócić na bloga. Wiecie, ze czasami znajdywanie samego tematu jest bardziej wymagające niż rozpisywanie? Ponieważ nie było mnie tutaj ponad rok postanowiłam podzielić się z wami tym co działo się w moim życiu na płaszczyźnie sportowo- cukrzycowej, gdyż był to czas zarówno sukcesów jak i doświadczeń, które były trudne…


Kiedy ktoś mówi do mnie, ze ma dwie wiadomości – jedna dobra, druga zła, i od której ma zacząć? Uśmiecham się, bo to znaczy, ze nawet jeżeli zła jest naprawdę mocna, to po niej jest dobra, która pomoże ją strawić. Dlatego zawsze wole usłyszeć najpierw te gorsze wieści, więc i tym razem zaczynam od tej ciemniejszej strony kuchni życia z cukrzycą. 

      Brak akceptacji…

Życie osoby z cukrzycą bez wątpienia w jakimś stopniu kręci się wokoło cukrów. Jakkolwiek byśmy ich nie pilnowali, nie kontrolowali to i tak nie unikniemy zjawiska hipoglikemii, czy też hiperglikemii. O ile epizod hiperglikemii nie przynosi nam większych szkód i nie stanowi zagrożenia dla naszego życia, o tyle ciężka hipoglikemia już tak. W minionych roku zmierzyłam się z dwiema sytuacjami, gdzie z powodu spadku cukru straciłam przytomność. Przy pierwszym zjeździe uratował mnie chyba sam cud, przy drugim fakt, ze nie byłam sama. Wiecie co najgorsze, że w pierwszej sytuacji nagle urwał mi się tzw. „film”, a w drugiej zwyczajnie nie zdążyłam sięgnąć po coca cole. Ale nie to chyba jest w tym wszystkim najbardziej trudne…Nie zorientowałam się w którym momencie swojej drogi z cukrzycą zaczęłam dążyć do chorobliwej perfekcji.  Chyba trudno było mi przyznać się sama przed sobą, ze po 28 latach życia z cukrzycą, mam jeszcze problem z całkowitą jej akceptacją? A może przechodzę jakiś kryzys stażu cukrzycowego? A może chodzi o testowanie wytrzymałości? Pewna Pani Psycholog zwróciła mi na to uwagę, ze zarówno jak i na rowerze testuje swoją wytrzymałość, tak z cukrzycą również…W życiu trzeba chyba nieustannie upadać, aby móc stawać się nie tylko silniejszym, ale przede wszystkim bardziej świadomym siebie…Wnioski jakie wyciągnęłam z tych doświadczeń, nie muszę być idealna, nie musze tez mieć idealnej HbA1C, aby chce przede wszystkim żyć. Jeżeli wszechświat mnie uratował to znaczy, że mam coś więcej do zrobienia niż tylko wciąż udowadniać…

       Gran Fondo Poznań…

Miniony rok pod względem kolarskim był dla mnie zarówno trudny jak i sukcesywny. Z powodu braku czasu moje przebiegi bardzo zmalały. Wciskałam trening w każdą wolną lukę czasową, aby móc:  utrzymać formę, być w ciągłym cyklu treningowym, a co najważniejsze bezpiecznie z dobrym wynikiem przekroczyć metę wyścigu Gran Fondo jaki miał miejsce 12 września. Zawsze czego się najbardziej boje podczas różnych startów to utrudnień związanych z poziomem cukru. W końcu ani zbyt niski poziom, ani zbyt wysoki cukier nie pomaga, więc to zawsze jest dla mnie duży stres. Tym razem wszechświat mi pomógł, i cukier miałam niemalże idealny, poza porannym na przywitanie dnia, ale do momentu kiedy stanęłam na starcie udało mi się go ustabilizować na tyle, aby móc spokojniej ruszyć w trasę, która liczyła 113 km. Przekroczyłam metę z czasem 3 godziny, 52 minuty, 34 sekundy, co dało mi 240 miejsce w kategorii open i 2 miejsce w kategorii K30. Szczerze było to dla mnie ogromne zaskoczenie i jest ogromna satysfakcja, gdyż nie spodziewałam się takiego efektu. Przed startem marzyłam o tym, aby przebyć dystans w całości i zmieścić się z 4 godzinach, gdyż podczas tras liczących 100 km nie udało mi się nigdy złamać tego czasu. 


       
Życie to taka układanka mniej, bardziej sprzyjających elementów. Układanka w której musimy się nie tylko odnaleźć, ale cały czas pracować nad sobą, własnymi ułomnościami. Powyższe doświadczenia pokazują z jednej strony, ze życie jest bardzo kruche, często jesteśmy słabi, bezradni, ale jesteśmy też bardzo silni,  bo wyposażeni we wszystko, aby móc każdego dnia stawiać wszelkim przeciwnością czoła. Pytanie tylko, czy zawsze nam się chce, czy zawsze chcemy operować posiadaną wiedzą, narzędziami w sposób najlepszy. A może chodzi o dystans, czy zawsze jesteśmy w stanie zachowywać balans, między skłonnością do perfekcji, a rozsądkiem, pomiędzy praca, a życiem prywatnym, między zdrowiem, a tym co zdrowe już nie jest. Mam nadzieje, że Wasze cukry trzymają dobry poziom, aktywności nie odpuszczacie, a wielu z Was robi dla siebie dużo dobrego i od mojego ostatniego artykułu są  sprawy, które napawają Was dumą i satysfakcją. Kochani do napisania, do przeczytania. W komentarzach liczę na to,  że podzielisz się ze mną najmniejszą namiastka siebie😊

Komentarze

Popularne posty