Bulletproof Coffee – zagrożeniem dla zdrowia.
Witajcie,
Jakiś czas temu pisałam już o kawie kuloodpornej oraz swoim
zachwycie co do jej smaku, czy cudownym działaniu w poście: Kawa kuloodporna. Mój zachwyt co do tego napoju nie trwał jednak długo. Bulletproof
Coffee szybko zniknęła z mojego sposobu na poranne turbo dopalanie. Co gorsza
na jakiś czas obrzydziła mi sam smak i aromat kawy, bez względu na rodzaj
podania. Dlaczego?
Moja przygoda, dzisiaj nazywam to bardziej eksperymentem,
nie trwała na szczęście długo. Po tygodniu już zaczęłam odczuwać negatywne
konsekwencje spożywania kawy z domieszką 2 łyżeczek oleju kokosowego, oraz
zamiennie 1 łyżeczki masła, z masłem orzechowym. Dla przypomnienia, tak przyrządzona kawa, nie
tylko ma dawać sporego kopa
energetycznego na dzień dobry, ale również jest zalecana w diecie osób
ograniczającym spożycie węglowodanów. Dzięki zawartości dodatków tłuszczowych
kawa kuloodporna jest często zalecana właśnie dla osób uprawiających sport jako dobre źródło
energii dla mięśni. Poza tym podkreśla się jej antykataboliczne działanie oraz
wpływ na zwiększenie produkcji ciał ketonowych i zmniejszenie tym samym łaknienia, co najmniej do godzin południowych.
Rzeczywiście kopa daje solidnego, można góry przenosić. Głodu nie czułam przez cały
dzień, mało tego, na samą myśl o jedzeniu miałam odruch wymiotny. Zapewne
odchudzanie może przebiegać jak po maśle... Od czwartego dnia zaczęłam czuć się po
niej z każdym dniem coraz gorzej. Mdliło mnie cały czas, tak jakbym była
zakwaszona, czyli identycznie jakbym miała kwasicę ketonową. Po odbytym treningu, piątego i szóstego dnia rozpoczęły się wymioty po wypiciu samej wody.
1 kubek takiego ‘rarytasu’ to około 440 kcal, 0 g
węglowodanów i 50 g tłuszczu. Ilość witamin w Bulletproof Coffee jest znikoma.
Wszystko to brzmi jak bomba, która nie tylko naładuję energią i da bystrość
umysłu, ale również stworzy poczucie niezwyciężenia. Pamiętać jednak należy, że najlepszym źródłem energii dla organizmu jest glukoza. Nasz organizm w momencie
kiedy mamy deficyt węglowodanów czerpie z zapasów energii w postaci ciał
ketonowych i nie dobrze jest jeśli zaczyna pracować właśnie na tej bazie, dłuższy czas. Doskonale tłumaczy to
wystąpienie wymiotów, będących zapewne efektem zakwaszenia organizmu.
Zatem jak najszybciej zrezygnowałam z porannej kawy
kuloodpornej. Gdyby się bardziej wgłębić w ten „cudowny” napój, myślę, że tak
duża dawka tłuszczu jaka bez wątpienia w niej występuję w konsekwencji na pewno
doprowadza do wzrostu trójglicerydów, cholesterolu. Poza tym kawa nie powinna
zastępować posiłku i być spożywana na pusty żołądek, tak jak jest to zalecane.
Długo trwało zanim powróciłam do spożywania kawy i
cieszenia się jej prawdziwym aromatem, oraz smakiem. Niestety aromat oleju
kokosowego omijam z daleka. Nie jestem w stanie do dnia dzisiejszego spożyć
niczego co było nim chociaż trochę muśnięte. Wszystko wymaga jednak, zachowania
zdrowego rozsądku i odpowiednich ilości. Zatem kawę pić, masło jeść, olej
kokosowy wprowadzać, ale w odpowiednich ilościach i sytuacjach. Ciekawa jestem,
czy spróbowaliście już kuloodpornej kawy i jakie są wasze spostrzeżenia co do stosowania?
Tymczasem Pozdrawiam Was Serdecznie, Ania :)
Według mnie jest tu trochę niedomówień. Po pierwsze, nie ma nic złego dla organizmu jeśli jest w ketozie i czerpie energię głównie z ketonów (nie mylić z kwasicą ketonową). Warto wiedzieć, że każdy z nas naturalnie rodzi się w stanie ketozy.
OdpowiedzUsuńPo drugie, dziwne dolegliwości są na początku normalne - nazywa się to grypą ketonową. Po prostu organizm przystosowuje się do przełączania na inne paliwo. Do tego wraz z uszczupleniem glikogenu pozbywamy się dużej ilości wody, a wraz z nią minerałów. Dlatego trzeba to wziąć pod uwagę w trakcie keto adaptacji.
Po trzecie, kawa kuloodporna powinna zawierać olej MCT, a nie kokosowy. To duża różnica, bo MCT nie podnosi tak mocno frakcji LDL i nie ma tak charakterystycznego smaku. Zamiana masła na masło orzechowe, to też nieporozumienie. To diametralnie różne produkty o różnym składzie.